niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 19


Leon
   ... zobaczyłem nadjeżdżający samochód! Violetta go nie zauważyła...
-Violetta!-krzyknąłem i pobiegłem w jej stronę.
-Leon! Leon, nic ci nie jest?-podbiegła i kucnęła przy mnie.
-Nie płacz kochanie...-powiedziałem cicho i otarłem jej łzy-Bardzo cię kocham...
Violetta
-Leon! Nie zamykaj oczu! Proszę... Leon! Leon!-wołałam, ale on mnie już nie słyszał. 
-Proszę się odsunąć-usłyszałam głos. Ratownicy podeszli do Leona.
-Czy coś się pani stało?-zapytał jeden z ratowników.
-Nie...Znaczy... Boli mnie trochę ręka.., ale to nic...-powiedziałam drżącym głosem.
-Proszę pokazać...-powiedział i dotknął mojej lewej ręki.
-Ałć!
-To chyba złamanie... Proszę, pojedzie pani z nami.
   Wsiadłam do karetki pogotowia. Jeden z ratowników usztywnił mi rękę. Potem przenieśli Leona na noszach do karetki.
-Nic mu nie będzie, prawda?-zapytałam.
-Nie ma zagrożenia życia, ale musimy zrobić badania.
Francesca
   Poszłam do pracy... Wiedziałam, że spotkam się tam z Marco. Przynajmniej będziemy mogli porozmawiać...
-Cześć Marco-powiedziałam, gdy weszłam-Musimy porozmawiać...
-Nie mam teraz czasu, pracuję...-powiedział tak oschle, jakby nigdy nic między nami nigdy nie było.
    Ja nic nie odpowiedziałam, zabrałam się do pracy. Przez cały ten czas Marco nawet się na mnie nie spojrzał... 
-"Może ma inną... a to był tylko pretekst, żeby zrzucić na mnie winę"-na myśl przychodziły mi różne czarne scenariusze... Gdy skończyliśmy pracować, podeszłam do niego.
-Marco... Chcę z tobą pogadać-zaczęłam.
-O czym ty chcesz rozmawiać Francesca?-zapytał, ale nawet się na mnie nie spojrzał...
-O nas-powiedziałam.
-Fran...-powiedział Marco i spojrzał się na mnie. Nareszcie spojrzał mi w oczy!-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś zakochana w tym... Tomasie?
-Bo nie jestem! Nie kocham Tomasa, kocham ciebie!-powiedziałam-Kiedyś byłam w nim zakochana, ale to było dawno i nieprawda! Skąd w ogóle się o tym dowiedziałeś?
-Powiedziała mi o tym taka blondynka... Jakaś Lucyna...
-Ludmiła?
-Tak, Ludmiła! Mówiła, że się za nim uganiasz i że jesteś z nim... w ciąży...
-Co!?-zdziwiłam się-Uwierzyłeś jej...
-Nie... Ja po prostu... Nie wiedziałem, co mam myśleć...
-Ludmiła zrobi wszystko, żeby zniszczyć czyjeś szczęście... To zwykła jędza!
-Więc... To, co mówiła... To kłamstwo?-zapytał i złapał mnie za rękę.
-Oczywiście, że tak! Ja nigdy bym cię nie okłamała...-powiedziałam i mocno ścisnęłam jego rękę-Kocham tylko ciebie...
   Marco się uśmiechnął i mocno mnie przytulił. Jestem szczęśliwa, nareszcie wszystko sobie wyjaśniliśmy... Wszystko na nowo zaczyna się układać!

W szpitalu:

Violetta
   Siedzę w szpitalu. Jestem załamana... Zadzwoniłam do Fran.
-Halo? Viola? Nie uwierzysz, co się stało. Pogodziłam się z Marco! Viola.... Co się stało? Ty płaczesz?
-Leon...-rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Co? Co Leon?
-Leon jest w szpitalu... To wszystko moja wina!
-Jak to!? Już do ciebie jadę.
   Francesca się rozłączyła. Założono mi gips. Przez miesiąc będę chodziła z gipsem... Cudownie! Po chwili podszedł do mnie lekarz.
-Proszę powiedzieć, jak się pani nazywa, ile ma pani lat-zapytał lekarz.
-Nazywam się Violetta Castillo, mam 17 lat-powiedziałam zapłakana.
-Kogo mamy powiadomić o wypadku?
-Tatę... Germana Castillo.
-Możesz podać mi nr telefonu?
-Oczywiście-lekarz zapisał numer na kartce-A co z Leonem?
-W tej chwili trwają badania...
-Ale czemu jest nieprzytomny?-zapytałam, pociągając nosem.
-Wszystko będzie dobrze, proszę się nie martwić... Może mi pani powiedzieć, jak on się nazywa?
-Leon Verdas, ma 18 lat. Już dzwoniłam do jego rodziców, zaraz tu będą... Kiedy już będzie coś wiadomo?
-Jak się skończą badania... Jak tylko coś będę wiedział, dam pani znać.  
-Dziękuję...-usiadłam na ławce. 
   Po chwili przyszła Fran, Cami, Nata, Maxi i Andres.
-Violu? Co z Leonem?-zapytała Fran. Dziewczyny usiadły koło mnie, a chłopacy stali.
-Nie wiem... Nic nie wiem. Robią mu jakieś badania...-powiedziałam drżącym głosem.
-Wszystko będzie dobrze...-pocieszała mnie Nati.
-Jak do tego doszło?-spytała Cami.
-To wszystko moja wina... Bo nie zauważyłam tego samochodu...
-Jakiego samochodu?
-Byłam bardzo zła na tatę-zaczęłam-Kazał mi wracać do domu, więc poszłam. Byłam taka zła, że przechodziłam przez ulicę i nie zauważyłam nadjeżdżającego samochodu. Gdyby nie Leon, to... mogłoby mi się stać coś o wiele gorszego niż... ta złamana ręka.
-Mój Boże... 
-Co zrobił Leon?-spytał Andres.
-Leon... podbiegł i mnie uratował... Potem stracił przytomność-wybuchłam płaczem.
-Nie płacz Violetta... Wszystko będzie dobrze-przytuliła mnie Fran-Na pewno nic mu nie będzie...
-Pani Castillo-podszedł do mnie lekarz-Cz przyjechali już rodzice pana Verdas?
-Jeszcze nie...-odparłam-Wiadomo już co z nim?



---------------------------------------------------------------------------------------------------------


Oto rozdział 19
Jak wam się podoba?
Złożyliście mamom życzenia?



*Angelika*


5 komentarzy:

  1. Masakra co z Leonem rozdział boski czekam na next ;0
    tak złożyłam

    OdpowiedzUsuń
  2. Leon <33
    Fran w ciąży LOL
    PS Skoro już chodzi o mamy to złożyłam a akurat moja ma na imię Lucyna

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na next myślę że będzie szybko

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby z leonem nic się nie działo ^^
    Też piszę Violettę - > violetta49.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby Leonowi nie stało się nic poważnego i żeby szybko z tego wyszedł.
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń