María
-Violu, mam dla ciebie wiadom...-nie dokończyła Angie, ponieważ z rąk wyślizgnęła jej się szklanka soku pomarańczowego-María...
-Angie-przytuliłyśmy się, a moja siostra się rozpłakała-Co ty? Zobaczyłaś ducha?
-Chyba tak... Jak ty tu? Przecież...-odjęło jej mowę.
-Zaraz wam wszystko wyjaśnię-powiedziałam-Gdzie reszta rodzinki?
-Mama i Olga w kuchni, a Germán i Ramallo wyjechali godzinę temu w sprawach służbowych...-powiedziała Angie.
Szkoda, że nie zobaczę męża... On jak zwykle pracuje... Przynajmniej będziemy mogły same sobie porozmawiać.
Poszłam do kuchni. Mama i Olga, gdy tylko mnie zobaczyły rozpłakały się, a ja zrobiłam to samo...
-"Jak dobrze być w domu"-pomyślałam.
-Córciu... Dziecko kochane...-mówiła mama.
-Olgito, zrób nam coś do picia i siadaj z nami do stołu. Wszystko wam opowiem.
Olga zaczęła przygotowywać herbatę, a my usiadłyśmy do stołu. Bardzo się cieszę, że mogę znowu być z rodziną. Moja córka jest taka piękna. Jak dobrze jest ją widzieć szczęśliwą. Tak bardzo się za nimi wszystkimi stęskniłam. Nie potrafię opisać uczucia, które mną zawładnęło. To było coś więcej niż szczęście...
-Mama i Olga w kuchni, a Germán i Ramallo wyjechali godzinę temu w sprawach służbowych...-powiedziała Angie.
Szkoda, że nie zobaczę męża... On jak zwykle pracuje... Przynajmniej będziemy mogły same sobie porozmawiać.
Poszłam do kuchni. Mama i Olga, gdy tylko mnie zobaczyły rozpłakały się, a ja zrobiłam to samo...
-"Jak dobrze być w domu"-pomyślałam.
-Córciu... Dziecko kochane...-mówiła mama.
-Olgito, zrób nam coś do picia i siadaj z nami do stołu. Wszystko wam opowiem.
Olga zaczęła przygotowywać herbatę, a my usiadłyśmy do stołu. Bardzo się cieszę, że mogę znowu być z rodziną. Moja córka jest taka piękna. Jak dobrze jest ją widzieć szczęśliwą. Tak bardzo się za nimi wszystkimi stęskniłam. Nie potrafię opisać uczucia, które mną zawładnęło. To było coś więcej niż szczęście...
Francesca
-Kochanie, idź do domu. Musisz odpocząć...-Marco już od 10 min. próbuje mnie przekonać, żebym już poszła.
-Przestań, to się robi nudne... Nie pójdę-powiedziałam stanowczo-Powiedz mi, co się stało? Dlaczego biłeś się z tym chłopakiem?
-Nieważne...-zbywał.
-Marco!
-Francesca, to naprawdę nie jest istotne...
-To jest istotne! Oboje znaleźliście się w szpitalu!
-Co z nim?-zapytał, a jego głosie dało się usłyszeć troskę... Zupełnie jakby się o niego martwił... To było dziwne.
-Jest w gorszym stanie niż ty, ale wyjdzie z tego. Marco, zrozum, że mogło ci się coś stać...
-Ale nie stało... Wszystko jest dobrze, nie martw się. Powinnaś iść odpocząć...
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
-Nie o to chodzi, że nie chcę. Po prostu...-przerwał.
-Po prostu co? Marco, powiedz mi...-nalegałam.
-Dobra. Wszystko ci opowiem, ale jutro.
-Obiecujesz?
-Obiecuję. A teraz idź już do domu. Nie możesz tu siedzieć przez cały czas.
-A właśnie, że mogę.
-Przecież nic mi nie jest, a ty powinnaś odpocząć.
-Nie jestem zmęczona-stwierdziłam, próbując powstrzymać ziewanie. Marco się roześmiał.
-Jasne...-powiedział z sarkazmem-Jutro wychodzę, więc się zobaczymy. Idź już.
-No dobra, już dobra... Idę-wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia-Kocham Cię-powiedziałam i przesłałam mu całusa.
-Ja ciebie też. Dobranoc.
Wróciłam do domu. Zastanawiałam się, z jakiego powodu się pobili... Dlaczego Marco tak się przejął zdrowiem tego drugiego chłopaka? Te pytania mnie dręczyło, ale wiedziałam, że jutro wszystkiego się dowiem. Najważniejsze, że Marco jest cały i zdrowy.
Z rozmyślań wyrwał mnie Luca, który zapukał do mojego pokoju.
-Proszę-powiedziałam, a brat wszedł do środka.
-Mam dla ciebie niespodziankę-powiedział, a ja zdziwiłam się, bo on nigdy nie robi mi niespodzianek... Chyba, że mam urodziny, a jestem pewna, że nie...-Chodź.
Wstałam z łózka i zeszłam na dół do salonu. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Mama wróciła. Tak bardzo się ucieszyłam! Nie widziałyśmy się trzy lata... Rozmawiałyśmy często, ale rozmowy telefoniczne, to nie to samo...
-Mama!-krzyknęłam z radości i rzuciłam się mamie na szyję.
-Marco!
-Francesca, to naprawdę nie jest istotne...
-To jest istotne! Oboje znaleźliście się w szpitalu!
-Co z nim?-zapytał, a jego głosie dało się usłyszeć troskę... Zupełnie jakby się o niego martwił... To było dziwne.
-Jest w gorszym stanie niż ty, ale wyjdzie z tego. Marco, zrozum, że mogło ci się coś stać...
-Ale nie stało... Wszystko jest dobrze, nie martw się. Powinnaś iść odpocząć...
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
-Nie o to chodzi, że nie chcę. Po prostu...-przerwał.
-Po prostu co? Marco, powiedz mi...-nalegałam.
-Dobra. Wszystko ci opowiem, ale jutro.
-Obiecujesz?
-Obiecuję. A teraz idź już do domu. Nie możesz tu siedzieć przez cały czas.
-A właśnie, że mogę.
-Przecież nic mi nie jest, a ty powinnaś odpocząć.
-Nie jestem zmęczona-stwierdziłam, próbując powstrzymać ziewanie. Marco się roześmiał.
-Jasne...-powiedział z sarkazmem-Jutro wychodzę, więc się zobaczymy. Idź już.
-No dobra, już dobra... Idę-wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia-Kocham Cię-powiedziałam i przesłałam mu całusa.
-Ja ciebie też. Dobranoc.
Wróciłam do domu. Zastanawiałam się, z jakiego powodu się pobili... Dlaczego Marco tak się przejął zdrowiem tego drugiego chłopaka? Te pytania mnie dręczyło, ale wiedziałam, że jutro wszystkiego się dowiem. Najważniejsze, że Marco jest cały i zdrowy.
Z rozmyślań wyrwał mnie Luca, który zapukał do mojego pokoju.
-Proszę-powiedziałam, a brat wszedł do środka.
-Mam dla ciebie niespodziankę-powiedział, a ja zdziwiłam się, bo on nigdy nie robi mi niespodzianek... Chyba, że mam urodziny, a jestem pewna, że nie...-Chodź.
Wstałam z łózka i zeszłam na dół do salonu. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Mama wróciła. Tak bardzo się ucieszyłam! Nie widziałyśmy się trzy lata... Rozmawiałyśmy często, ale rozmowy telefoniczne, to nie to samo...
-Mama!-krzyknęłam z radości i rzuciłam się mamie na szyję.
Violetta
Jestem bardzo szczęśliwa! Mama wróciła! Teraz wszystko będzie inaczej... Mamy sobie tyle do opowiedzenia. Nie rozumiałam tylko, jak to się stało... Zaraz wszystkiego się dowiem. Mama żyje! To cudowne uczucie, gdy widzę moją mamę całą i zdrową obok mnie.
Olga przyniosła nam wszystkim herbaty i radosna usiadła z nami do stołu.
-No siostrzyczko, opowiadaj. Jak to się stało?-zapytała Angie.
-Jechałam w trasę. Miałam wypadek, a kierowca z którym jechałam okazał się być psychofanem i upozorował moją śmierć... Potem porwał mnie i zabrał do jakiegoś domu. Czekał, aż sprawa ucichnie. Długo to trwało, bo o mojej śmierci mówili jeszcze przez długi czas. Minęły trzy lata. Prasa skończyła o tym pisać, a w telewizji nie było już nic na mój temat, więc pojechaliśmy do Włoch. Tam, po roku czasu udało mi się uciec, ale niestety, gdy miałam już wsiadać w samolot do Argentyny, ktoś uderzył mnie tak mocno, że straciłam przytomność... Kiedy się obudziłam, byłam w tym samym domu we Włoszech. Po tym incydencie kierowca, który jak się później dowiedziałam miał na imię Gustavo, a nie José, pilnował mnie na każdym kroku... Jednak po pięciu latach spróbowałam ponownie uciec. Tym razem udało mi się z pomocą pewnej kobiety. Włoszka nazywała się Silvia Resto...
-Silvia Resto?-zapytałam. Może to tylko zbieg okoliczności, ale wolałam się upewnić.
-Tak. Coś się stało?
-Tak nazywa się mama Francesci...
-Tej, którą poznałam w szpitalu? -zapytała mama, a ja kiwnęłam głową-Rzeczywiście Silvia opowiadała mi o dzieciach...
-W szpitalu?-zdziwiła się Angie-Co Francesca robiła w szpitalu?
-Była tam u Marco. ale o tym później opowiem. Najpierw niech mama dokończy.
-Więc Silvia i jej mąż pomogli mi. U nich mieszkałam przez ostatnie lata. Podszkoliłam sobie język włoski...
-Dlaczego nie wróciłaś od razu?-zapytała babcia.
-Chciałam, ale bałam się, że Gustavo znowu mnie znajdzie, więc postanowiłam chwilę odczekać. Chciałam, żeby się poddał... Po roku zaczęłam częściej wychodzić, ale nigdy nie sama. Bardzo zaprzyjaźniłam się z Silvią. Ona opowiedziała mi o sobie dużo rzeczy, a mianowicie mówiła, że ma dwoje dzieci córkę i syna. Rzeczywiście córka miała na imię Francesca, a syn Luca. On zajmuje się barem-powiedziała mama i spojrzała na mnie. Ja kiwnęłam głową, co miało znaczyć, że wszystko się zgadza-Jakieś pół roku temu postanowiłam, że najwyższy czas wrócić do domu. Silvia też planowała odwiedzić dzieci, więc wróciłyśmy razem. To tyle-powiedziała mama, a ja usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Już się León stęsknił?-zapytała Angie, a wszyscy się zaśmiali.
-Przepraszam-powiedziałam, wstając od stołu. Odebrałam telefon-Tak?
-Już porozmawiałaś z mamą?-zapytał.
-Jesteśmy w połowie... Nie uwierzysz, co się stało...
-Jutro mi wszystko opowiesz.
-Tak, chciałeś coś jeszcze?-zapytałam.
-Chciałem ci powiedzieć, że bardzo cię kocham.
-Ja ciebie też. Co robisz?
-Teraz? Rozmawiam z tobą, a wcześniej grałem na gitarze i myślałem o tobie. Ty na pewno o mnie nie myślałaś, ale wybaczam, bo wróciła twoja mama.
-Dziękuję, jesteś wspaniałomyślny, ale mylisz się... Ja też o tobie myślałam.
-Naprawdę? Wiem, że jestem cudowny, ale mogłabyś się skupić na mamie, a nie ciągle tylko o mnie myśleć...
-Jesteś niemożliwy!
-Wiem i za to mnie kochasz.
-Jesteś pewny? A co jeśli się mylisz?
-Ja? Idealny, cudowny, przystojny, boski León Verdas? Ja się nie mylę!-zaśmiałam się-A co? Nie kochasz mnie?
-Kocham. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo kocham.
-Widzisz? Mówiłem! Ja się nie mylę! Też cię kocham i już nie przeszkadzam. Dobranoc i do zobaczenia jutro.
-Dobranoc-powiedziałam i rozłączyłam się.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Silvia Resto?-zapytałam. Może to tylko zbieg okoliczności, ale wolałam się upewnić.
-Tak. Coś się stało?
-Tak nazywa się mama Francesci...
-Tej, którą poznałam w szpitalu? -zapytała mama, a ja kiwnęłam głową-Rzeczywiście Silvia opowiadała mi o dzieciach...
-W szpitalu?-zdziwiła się Angie-Co Francesca robiła w szpitalu?
-Była tam u Marco. ale o tym później opowiem. Najpierw niech mama dokończy.
-Więc Silvia i jej mąż pomogli mi. U nich mieszkałam przez ostatnie lata. Podszkoliłam sobie język włoski...
-Dlaczego nie wróciłaś od razu?-zapytała babcia.
-Chciałam, ale bałam się, że Gustavo znowu mnie znajdzie, więc postanowiłam chwilę odczekać. Chciałam, żeby się poddał... Po roku zaczęłam częściej wychodzić, ale nigdy nie sama. Bardzo zaprzyjaźniłam się z Silvią. Ona opowiedziała mi o sobie dużo rzeczy, a mianowicie mówiła, że ma dwoje dzieci córkę i syna. Rzeczywiście córka miała na imię Francesca, a syn Luca. On zajmuje się barem-powiedziała mama i spojrzała na mnie. Ja kiwnęłam głową, co miało znaczyć, że wszystko się zgadza-Jakieś pół roku temu postanowiłam, że najwyższy czas wrócić do domu. Silvia też planowała odwiedzić dzieci, więc wróciłyśmy razem. To tyle-powiedziała mama, a ja usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Już się León stęsknił?-zapytała Angie, a wszyscy się zaśmiali.
-Przepraszam-powiedziałam, wstając od stołu. Odebrałam telefon-Tak?
-Już porozmawiałaś z mamą?-zapytał.
-Jesteśmy w połowie... Nie uwierzysz, co się stało...
-Jutro mi wszystko opowiesz.
-Tak, chciałeś coś jeszcze?-zapytałam.
-Chciałem ci powiedzieć, że bardzo cię kocham.
-Ja ciebie też. Co robisz?
-Teraz? Rozmawiam z tobą, a wcześniej grałem na gitarze i myślałem o tobie. Ty na pewno o mnie nie myślałaś, ale wybaczam, bo wróciła twoja mama.
-Dziękuję, jesteś wspaniałomyślny, ale mylisz się... Ja też o tobie myślałam.
-Naprawdę? Wiem, że jestem cudowny, ale mogłabyś się skupić na mamie, a nie ciągle tylko o mnie myśleć...
-Jesteś niemożliwy!
-Wiem i za to mnie kochasz.
-Jesteś pewny? A co jeśli się mylisz?
-Ja? Idealny, cudowny, przystojny, boski León Verdas? Ja się nie mylę!-zaśmiałam się-A co? Nie kochasz mnie?
-Kocham. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo kocham.
-Widzisz? Mówiłem! Ja się nie mylę! Też cię kocham i już nie przeszkadzam. Dobranoc i do zobaczenia jutro.
-Dobranoc-powiedziałam i rozłączyłam się.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto rozdział 47
Jak Wam się podoba?
Na końcu trochę Leonetty,
bo co to za rozdział bez Leonetty, prawda?
Pobiliście rekord odwiedzin w ciągu dnia!
Wczoraj było 1 912 wyświetleń ;**
Pobiliście rekord odwiedzin w ciągu dnia!
Wczoraj było 1 912 wyświetleń ;**
*Angelika*
Rozdział genialny :D
OdpowiedzUsuń-Naprawdę? Wiem, że jestem cudowny, ale mogłabyś się skupić na mamie, a nie ciągle tylko o mnie myśleć...
-Jesteś niemożliwy!
-Wiem i za to mnie kochasz.
-Jesteś pewny? A co jeśli się mylisz?
-Ja? Idealny, cudowny, przystojny, boski León Verdas? Ja się nie mylę!-zaśmiałam się-A co? Nie kochasz mnie?
-Kocham. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo kocham.
-Widzisz? Mówiłem! Ja się nie mylę! Też cię kocham i już nie przeszkadzam. Dobranoc i do zobaczenia jutro.
Ten moment mnie po prostu rozwalił i te teksty Leona o jego boskości xD
Pisz szybko next:**
Ewka P!
OdpowiedzUsuńPopieram cię! Mówisz prawdę. A jak Leoś o sobie tam mówi to myślę, że zaraz padnę ze śmiechu.
Co do rozdziału jest Boski, ale Leosiek najlepszy.
Zuza
Nie lubię, gdy na blogach powraca Maria, ponieważ ona umarła, a prawie każda bloggerka musi zrobić jej wielki powrót. Jednakże na twoim blogu motyw jej zniknięcia jest jak najbardziej z sensem. To mi się podoba. A co do tego, co mi się nie podoba - za dużo dialogów. Masz też w niektórych miejscach problemy z interpunkcją i stylistyką zdań. Jeśli potrzebowałabyś bety, to ja jestem do dyspozycji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Z.
PS jak na razie twój blog jest jedynym, na którym spotkałam się z tak umiejętnym wprowadzeniem postaci, która ogólnie powinna nie żyć. :)
Dziękuję za opinię ;)
UsuńPrzyznam Ci rację, rzeczywiście dużo dialogów.
Moja nauczycielka j. polskiego zawsze mi powtarza, że piszę świetnie, ale czasami zdania są niepoprawne. Z interpunkcją także mam czasem problem.
Spróbuję się poprawić.
Pozdrawiam
Świetny rozdział :) Dobrze, że Maria wróciła :) i fajny pomysł z tym porwaniem :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
Kocham tego bloga :)
OdpowiedzUsuńLeonetta <3
Super rozdział
OdpowiedzUsuńUwielbiam twojego bloga
Zapraszam do mnie
http://mystoryaboutleonetta.blogspot.com/
Najlepszy kawałek o boskości Leona <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz :3