piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 37


Violetta
   Miałam się spotkać z Leonem, ale nastąpiła mała zmiana planów, bo umówiłam się z Francescą za dwie godziny w RestoBandzie, więc z Leonem spotkam się tylko na 2 godziny, potem pójdę do Fran, a następnie pójdę do Ludmiły. Tak wygląda mój dzisiejszy plan dnia.
   Usłyszałam dzwonek do drzwi, to na pewno Leon. Chciałam otworzyć, ale Olga mnie uprzedziła.
-Cześć Leon-powiedziała-Wejdź, Violetta nadal nie pogodziła się z ojcem... Zrób coś z tym, bo aż przykro na nią patrzeć... Jest taka smutna... Liczę na ciebie.
-Olga, z tatą nie da się pogodzić-powiedziałam, gdy doszłam do drzwi, po czym zwróciłam się do Leona -Cześć Leon.
-Cześć-powiedział i pocałował mnie w policzek-Próbowałaś chociaż z nim porozmawiać?
-Oczywiście, przecież ci obiecałam...
-I?
-Krzyczał tylko, że on jest moim ojcem i że to wszystko robi dla mojego dobra... Nawet nie dał mi dojść do słowa...-powiedziałam-Z nim się nie da wytrzymać.
-Da się-wtrąciła Olga, która przez cały czas tu stała-Tylko musisz dać mu trochę czasu... Twój tata zrozumie, że popełnił błąd i wszystko będzie w porządku...
-Oby... Dobra, chodźmy już. Pa Olgita.
-Naprawdę jest aż tak źle?-zapytał Leon, gdy wyszliśmy już z domu.
-No... To jest koszmar, ale może Olga ma rację. Poczekam, może tata jakimś cudem stanie się lepszy... Ale nie mówmy teraz o tym. Mamy półtorej godziny, musimy to wykorzystać...-powiedziałam.
-Czemu tylko półtorej, a nie cały dzień?
-Bo za półtorej godziny umówiłam się z Fran, a potem z Ludmiłą...
-Czyli zostawiasz mnie dla przyjaciółek?
-Na to wygląda...
-No wiesz...  W takim razie ja pójdę z tobą do Fran i do Ludmiły.
-Dobrze, tylko musisz się liczyć z tym, że będą chciały pogadać ze mną w cztery oczy... Szczególnie Francesca...
-Dobrze, więc poczekam-powiedział i pocałował mnie.
-Jak chcesz.
   Spacerowaliśmy przez godzinę, trzymając się za ręce. 
-Dobra, najwyższa pora już iść.
   Poszliśmy do RestoBandu. Fran już na mnie czekała.
-Cześć-przywitaliśmy się.
-Cześć-odpowiedziała Fran-Leon, świetnie, że jesteś. Teraz mi łaskawie powiedz, dlaczego nie powiedziałeś Violi, że ma do mnie zadzwonić.
-Ups...-powiedział Leon, drapiąc się w głowę-Zapomniało mi się...
-Zapomniało ci się? Ach tak? No, to wszystko wyjaśnia!-krzyknęła.
-Musisz mu wybaczyć, Fran. Wczoraj... Zresztą wszystko zaraz ci opowiem-powiedziałam.
-Masz szczęście... Twoja dziewczyna cię uratowała...-powiedziała-A teraz idź już sobie. Możesz iść do Marco, błądzi gdzieś koło Resto.
-Czeka na ciebie?-zapytałam.
-Tak.
-To idę-powiedział Leon i pocałował mnie.
   Usiadłyśmy do stolika.
-Co chciałaś mi powiedzieć?-zapytałam.
-Wyjeżdżam z Marco! Na tydzień!-powiedziała uradowana.
-To świetnie-ucieszyłam się-A gdzie?
-Do tego domku, gdzie wtedy mnie zabrał. Bardzo się cieszę! On jest cudowny! Chciałam cię jeszcze zapytać o Ludmiłę... Leon mówił, że byłaś na nią wściekła i pobiegłaś do niej, a potem nie odbierałaś telefonów.
-Wiem, przepraszam, ale nie uwierzysz, co się stało...-opowiedziałam jej całą historię.
-Wybaczyłaś jej? Tak po prostu?-zapytała zdziwiona.
-No tak, a czemu nie?
-Kochana, jesteś zbyt naiwna... Przecież to może być kolejny podstęp-Fran niepotrzebnie jest taka podejrzliwa.












-Nie, myślę, że nie... Zaraz mam się z nią spotkać.
-Jak chcesz, ale bądź ostrożna, ok?
-Ok-powiedziałam i obie wyszłyśmy z Resto.
Leon
   Wyszedłem z Resto i podszedłem do Marco.
-To sobie poczekamy-powiedziałem i miałem rację... Czekaliśmy na nie ponad dwie godziny... Kobiety...
-No, idą w końcu!-zauważył Marco.
-Nareszcie!-podszedłem do Violetty i dałem jej całusa, to samo zrobił Marco do Francesci.
   Poszliśmy teraz razem z Violą w stronę domu Ludmiły.
-Oby Ludmiła nie kazała mi czekać...-powiedziałem z nadzieją, gdy doszliśmy już pod sam jej dom. Violetta zapukała do drzwi.
Violetta
-Cześć już jesteś, znaczy jesteście. Wejdźcie.
-Cześć Lu-przytuliłyśmy się.
-Pamiętasz nawet moją ksywkę, Vilu.
-Ty też widzę nie zapomniałaś-powiedziałam i uśmiechnęłam się-Przepraszam cię za Leona, ale on nie potrafi beze mnie wytrzymać.
-Zakochany... - powiedziała-W porządku, porobimy coś we trójkę.
-Już nie przesadzajcie, aż tak bardzo nie tęsknię... Ja po prostu... No ten...
-Tak, tak. Jasne-powiedziałam ironicznie.
-To co robimy?-zapytała Ludmiła.

   Wyszliśmy z domu Ludmiły i poszliśmy we trójkę na spacer.
-Pójdę zamówić koktajle-powiedział Leon i poszedł, a my przynajmniej miałyśmy chwilę do pogadania.
-Chciałam ci powiedzieć, że widziałam się dzisiaj z Tomasem i on powiedział, że spróbuje polubić Leona i nie będzie już kombinował-powiedziała Ludmiła.
-To świetnie, ale myślę, że Leon tak łatwo nie polubi Tomasa, zresztą Tomasowi to też na pewno przyjdzie z trudem...-powiedziałam.
-Niech chociaż spróbują... Chciałam cię jeszcze prosić, żebyś mi pomogła...
-Jasne, a w czym?-zapytałam.
-Chcę przeprosić wszystkich, ale wątpię, żeby mi wybaczyli...-powiedziała Lu.
-Rozmawiałam dzisiaj z Francescą i rzeczywiście nie była zachwycona... Podejrzewa, że coś knujesz, ale myślę, że w końcu się pogodzicie.
   Po chwili wrócił Leon z trzema koktajlami. Szliśmy dalej. Było śmiesznie i myślę, że Leon już się przekonał do Ludmiły. Bardzo się cieszę. Zrobiliśmy sobie zdjęcia. Było super!













------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 37
Jak Wam się podoba?
Zapraszam na mojego drugiego bloga.
Prowadzę go z Justyną.
Jest to blog o TDA:
tda-patrome.blogspot.com


*Angelika*

6 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Ciekawe czy wybaczą Ludmile. Czekam na kolejny ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Fajnie, że Leon się przekonał do Ludmiły. Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super.
    Mam nadzieję, że wybaczą Ludmile.
    Czekam na next. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadnij, przeczytaj inną histerię :D

    zderzeniedwochswiatowvioletta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! Zaczołem czytać ten blog króry opiwiada o leonettcie i jest to słodkie co piszesz

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję że wszystko sie ułoży :]
    Czekam na kolejny :)
    Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń