niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 44


León
   Poszliśmy razem na spacer. Violetta była smutna, ciągle nie mogła uwierzyć, że jej najgorsze obawy się potwierdziły. Jej własny ojciec zrobił jej takie... świństwo. Sam jestem w szoku...
   Idziemy w milczeniu, trzymając się za ręce. Bardzo ją kocham i widzę, jak cierpi... Zrobię wszystko, żeby na jej twarzy znowu zagościł uśmiech.
Violetta
   Poszliśmy do lasu. Wiedziałam, że po tej sprawie z Ludmiłą, tata może zrobić coś, żeby rozdzielić mnie i Leóna, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że to się nie stanie... A jednak... Jestem zawiedziona, zła, smutna, rozczarowana... Cieszę się, że León jest przy mnie. Nic nie mówi, po prostu jest... Za to go kocham, on zawsze jest przy mnie... Sama jego obecność sprawia, że mój humor się poprawia.
   Usiedliśmy pod drzewem. Nie wiem, dlaczego akurat pod drzewem skoro obok jest ławka... Nie ważne... Usiedliśmy pod tym drzewem, a León objął mnie ramieniem.
-Kocham Cię-powiedziałam.
-Ja ciebie też, tylko że bardziej-powiedział i pocałował mnie.
-Jasne-powiedziałam sarkastycznie i położyłam głowę na jego ramieniu-Chciałabym tu tak zostać i nigdzie się nie ruszać. Lubię las... Mogłabym tu zamieszkać, bo jest tak cicho, spokojnie...
-I ja tu jestem-powiedział dumnie León.
-Tak, a to najważniejsze-uśmiechnęłam się.
-Ale wiesz, że musisz porozmawiać z ojcem?
-Po tym, co zrobił nie mam ochoty nawet na niego patrzeć!-wstałam i usiadłam na ławce.
-Rozumiem, ale mimo wszystko to twój tata...-powiedział i usiadł koło mnie-To, co zrobił było złe, ale zrobił to, żeby cię chronić...
-To absurdalne. Przed czym chciał mnie chronić? Przed tobą? No chyba, że masz jakieś złe zamiary i wcale mnie nie kochasz...-spojrzałam na niego podejrzliwie, a po chwili oboje się zaśmialiśmy.
-Nigdy nie wiadomo, co knuje León Verdas! A wracając do sprawy, to każdy popełnia błędy...-powiedział, ale mu przerwałam.
-Nie broń go, León! Tata od dziecka niszczy mi życie, a teraz kiedy jestem wreszcie szczęśliwa robi to ponownie!
-Nic takiego się nie stało... Przecież nas nie rozdzielił-tu León miał po części rację, ale bez względu na wszystko, jestem zła na ojca i to się nie zmieni.
-Ale miał taki zamiar! Co będzie, jeśli kiedyś mu się uda!?-po moim policzku poleciała łza, którą León natychmiast starł i mocno mnie przytulił.
-Na pewno mu się nie uda, nikomu się to nie uda. Obiecuję. Nie płacz...
-Wracamy już?-zapytałam, gdy przestałam płakać. Wróciliśmy do domu. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu było napisane: Francesca.
-To Fran-odebrałam i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju-Halo?
-León, mam do ciebie sprawę-powiedział Ramallo.
-Violu, zaraz przyjdę-powiedział, a ja kiwnęłam głową i poszłam do pokoju.
León
-O co chodzi Ramallo?-zapytałem.
-Od dwóch godzin próbuję się dodzwonić do twoich rodziców, ale nie odbierają...
-Dziwne, oni nie rozstają się z telefonem...
-Dam ci papiery, które twoi rodzice muszą koniecznie przejrzeć. Chodzi o przedłużenie umowy z nami, więc niech to przeczytają i skontaktują się ze mną-powiedział Ramallo, wręczając dokumenty.
-Dobrze.
-Teraz możesz już zmykać do Violetty.
-Najpierw chciałbym porozmawiać z panem Castillo-powiedziałem.
-Odważny jesteś... Dobrze, więc idź. Powodzenia.
Angie
   Jestem wściekła i rozczarowana zachowaniem Germána... Jak on mógł tak postąpić!? Najpierw Ludmiła, potem odcina Violettę od tego co kocha, a na koniec próbuje zniszczyć jej związek! Viola jest zakochana, to takie piękne uczucie, a on to tak po prostu niszczy i uważa, że to dla jej dobra! 
   Poszłam do jego gabinetu. Germán siedział za biurkiem i przeglądał jakieś dokumenty. Nawet nie zauważył, że weszłam...
-Germán, musimy porozmawiać-powiedziałam oschle i usiadłam naprzeciwko szwagra.
-Jeśli chodzi o Violettę, to nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać-powiedział nie zwracając wcale uwagi na moją osobę. Dla niego chyba tylko praca się liczy...
-Nie masz wyjścia-powiedziałam stanowczo, a Germán chyba postanowił mnie wysłuchać-To, co zrobiłeś było po prostu podłe!
-Przestań mi prawić morały, Angie. Ja wiem, jak mam wychować swoją córkę.
-Ona ma niedługo 18 lat! To nie jest dziecko! Wychowałeś już ją! Violetta jest już dorosła i ma prawo decydować o tym, z kim chce być.
-On chce z nią zamieszkać! Przecież to nieodpowiedzialne!
-Mylisz się, Germán. León zaproponował to Violetcie, żeby wiedziała, że może na niego liczyć i w razie potrzeby zamieszkają razem. Jeśli się pogodzicie, nie dojdzie do tego tak szybko, tylko później, gdy będą dojrzalsi i jeszcze bardziej odpowiedzialni. Choć moim zdaniem, nie każdy zrobiłby tyle dla dziewczyny, co León dla Violetty. Według mnie są już wystarczająco odpowiedzialni. 
-Sugerujesz, że powinni razem zamieszkać!?
-Nie, to prawda, że są jeszcze młodzi, ale jest to dobre rozwiązanie problemów Violetty, jeśli wciąż będziecie się kłócić. Nie zauważyłeś, że kiedy ty próbujesz niszczyć życie własnej córce, to León jest przy niej, chroni ją i pociesza? -powiedziałam, wtedy ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę-odpowiedział Germán. Drzwi się otworzyły, a za nimi stał León. Nie sądziłam, że będzie na tyle odważny... To kolejny dowód na to, że jest odpowiedni dla Violetty-Wejdź León.
León
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałem z panem porozmawiać.
-Słucham cię-p. Castillo powiedział to tak spokojnie, że aż się zdziwiłem. Myślałem, że będzie na mnie wściekły czy coś...
-Wiem, że kocha pan córkę i stara się ją chronić. Nie wątpię, że wszystko, co pan robi, robi pan zmyślą o Violetcie, ale ja też ją kocham i nie chcę by cierpiała. Chcę tylko, żeby pan wiedział, że ja nigdy bym jej nie skrzywdził, bo Violetta jest dla mnie wszystkim.
-León.. Jeśli obiecasz mi, że uczynisz Violettę szczęśliwą, to możecie być razem...-zdziwiłem się, ale ucieszyłem, że Germán to powiedział. Chyba zrozumiał, że jego córka jest dla mnie najważniejsza na świecie. Angie też się zdziwiła, ale uśmiechnęła się.
-Oczywiście! Obiecuję!-powiedziałem uradowany.
-Ale będę cię miał na oku-powiedział p. Castillo, a ja potaknąłem i poszedłem szybkim krokiem do Violetty.
Natalia


   Umówiłam się z Maxim o 17.00. Mamy randkę! Bardzo się cieszę! Chociaż ja zawsze bardzo się cieszę na randkę z moim chłopakiem, on jest cudowny. Na pół godziny przed naszym spotkaniem byłam już gotowa i czekałam na Maxiego.
   Spóźnił się... minutę! Otworzyłam mu drzwi.
-Cześć, przepraszam za spóźnienie-powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Hej, nie szkodzi, to tylko minuta.
-Dla mnie to cała wieczność... Idziemy?
-Tak-poszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce.
   Maxi zaczął opowiadać jakieś kawały... O nie! On nie potrafi! Słuchałam tych jego nieśmiesznych żartów... Ale i tak było cudownie, bo w końcu czas spędzony z Maxim zawsze jest wspaniały!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 44
Jak Wam się podoba?
Wczoraj pobiliście rekord odwiedzin w ciągu dnia!
Było 1 665 wyświetleń!

*Angelika*

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Naxi. <3
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. ;)
    Naxi i Leonetta ;D
    Leoś odważny jest.
    A German powinien się ogarnąć.
    Albo niech go Angie ogarnie, bo sam nie da rady ;D
    Czekam na next ;)

    Besos,
    Alex Verdas ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. emm... ja sądzę, że Germańsko powinno dostać od Angie raz a pożądnie w łep xD

      Usuń
  3. Super uwielbiam twojego bloga
    Zapraszam do mnie
    http://mystoryaboutleonetta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. "Odważny jesteś" Rozwaliło mnie!

    OdpowiedzUsuń