Violetta
-Angie, powiedz, co się stało.
-Angelika...miała zawał...
-Co!?-nagle do moich oczu napłynęły łzy.
-Jest w szpitalu.
-Dobrze, zaraz tam będę-rozłączyłam się i zaczęłam płakać. Przytuliłam się do Leona. Byłam załamana...
-Kochanie, co się stało?-zapytał troskliwie Leon i otarł moje łzy.
-Moja babia jest w szpitalu... Miała zawał...-Leon spojrzał na mnie i mocno mnie przytulił.
-Wszystko będzie dobrze... Zobaczysz...-I znowu. Leon jest przy mnie w najtrudniejszych momentach. Jestem mu bardzo wdzięczna. Zawiózł mnie do szpitala...
Angie siedziała zapłakana na ławce, a obok niej siedział Pablo i ją pocieszał. Pablo jest jak Leon... Pociesza i jest przy Angie zawsze, gdy ta go potrzebuje. Jest troskliwy, czuły, kochany. Zupełnie jak Leon.
-Angie! Cześć Pablo.
-Cześć.
-Co z babcią?-zapytałam.
-Teraz trwa zabieg...-powiedziała smutno.
-Dzwoniłaś do taty?
-Dzwoniłam kilka razy, ale nie odbiera...
-No tak... Cały tata... Tylko praca się dla niego liczy!
-Nie denerwuj się-powiedział Pablo-Gdyby twój tata wiedział, na pewno by tu był...-Niby racja, ale co z tego, skoro on ciągle pracuje...
Francesca
Jestem załamana... Od godziny siedzę tu i myślę... Zastanawiam się, dlaczego on mi to zrobił... Ja go tak bardzo kochałam i nadal kocham... Było tak pięknie... Gdyby nie ten sms, ale przynajmniej się dowiedziałam i nie dam się wykorzystywać. Kimkolwiek jest ta cała Luciana, ja nie pozwolę, żeby ktoś, a już zwłaszcza osoba, którą kocham mnie oszukiwała! Nie pozwolę na to!
Natalia
Andres ciągle mnie męczy... Nie wiem, o co mu chodzi, dlaczego nie może się pogodzić z tym, że jestem szczęśliwa z Maxim... Widzę, że Maxi już niedługo wybuchnie, boję się, że wpadnie na jakiś głupi pomysł uspokojenia Andresa... Muszę coś z tym zrobić... Już raz pokłóciłam się z Maxim o Andresa, nie chcę, żeby to się powtórzyło.
Postanowiłam, że pójdę do Andresa i powiem mu do słuchu.
Postanowiłam, że pójdę do Andresa i powiem mu do słuchu.
Pół godziny później:
Jestem już pod domem Andresa. Zapukałam do drzwi, które po chwili się uchyliły i wyłonił się mój były chłopak, który bardzo się ucieszył, gdy mnie zobaczył. Ja niestety nie podzielałam jego szczęścia, wręcz przeciwnie, byłam zła.
-Naty, przyszłaś do mnie? Wejdź-Andres otworzył szerzej drzwi i wpuścił mnie do środka-Wiedziałem, że w końcu zrozumiesz, że to nie Maxi jest ci przeznaczony, tylko ja-powiedział Andres pewnym siebie głosem.
-Andres! Nie gadaj głupstw!-powiedziałam i zdenerwowana weszłam do środka.
-Kiedy jesteś wkurzona, wyglądasz ślicznie.
-Zrozum, że między nami nic już nigdy nie będzie!-krzyczałam.
-To przez Maxiego, tak? Co on ci zrobił? Dlaczego po prostu mu nie powiesz, ze nie chcesz z nim być?-pytał, a jego spokój denerwował mnie.
-Bo go kocham!
-Tylko tak ci się wydaje. On tobą manipuluję, ale ja ci pomogę zrozumieć, że to mnie kochasz.
-Widzę, że nic tu nie zdziałam...-powiedziałam zrezygnowana.
-Co znaczy zdziałać?-zapytał, a ja wywróciłam oczami.
-Zapamiętaj sobie raz na zawsze, odczep się ode mnie i od Maxiego!-powiedziałam i wyszłam, trzaskając drzwiami.
-"Dlaczego Andres jest taki głupi!? Co ja w nim widziałam?"-pomyślałam i zastanawiałam się nad tym całą drogę do domu.
Violetta
Czekaliśmy na lekarza.
-Ile to jeszcze będzie trwało!?-niecierpliwiłam się.
-Spokojnie, chwilę to musi trwać...-Leon próbował mnie uspokoić-Idę się napić. Przynieść wam coś?
-Nie-powiedziała zamyślona Angie.
-Ja też dziękuję-powiedział Pablo.
-A ty Violu?
-Wodę poproszę-powiedziałam cicho, a Leon poszedł.
Po chwili przyszedł lekarz.
-Co z mamą?-zapytała Angie.
-Pani Angelika czuje się lepiej, ale nie wolno jej denerwować-powiedział lekarz.
-Jak długo będzie musiała zostać w szpitalu?-zapytałam.
-To zależy od stanu zdrowia pacjentki. Myślę, że za tydzień pani Angelika będzie mogła wrócić do domu.
-Czy można ją zobaczyć?-zapytała Angie.
-Tak, ale tylko jedna osoba... Pani mama musi odpoczywać-powiedział lekarz i odszedł.
-Idź Angie-powiedziałam, chociaż bardzo chciałam się zobaczyć z babcią.
-Dobrze-powiedziała ciocia i weszła do sali, w której leżała Angelika.
Leon wrócił z butelką wody.
-Proszę-powiedział.
-Dziękuję. Idziemy się przejść?-zapytałam, po czym wzięłam łyka wody mineralnej.
-Pewnie, chodźmy-Leon złapał mnie za rękę i wyszliśmy ze szpitala. Usiedliśmy na ławce.
-Leon, przepraszam cię... Ja też bardzo chciałam spędzić ten dzień tylko z tobą-powiedziałam.
-Przestań, nie masz za co mnie przepraszać. Zdrowie twojej babci jest teraz najważniejsze, a ten dzień sobie jeszcze nadrobimy, spokojnie-powiedział i przytulił mnie-Nie płacz, nie lubię, kiedy jesteś smutna...
-Kocham cię-powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Wiem kochanie, ja ciebie też-powiedział i delikatnie mnie pocałował. Nie był to ten pocałunek, na który czekałam w parku, ale bardzo mi tego brakowało. Od razu poczułam się lepiej.
-Ile to jeszcze będzie trwało!?-niecierpliwiłam się.
-Spokojnie, chwilę to musi trwać...-Leon próbował mnie uspokoić-Idę się napić. Przynieść wam coś?
-Nie-powiedziała zamyślona Angie.
-Ja też dziękuję-powiedział Pablo.
-A ty Violu?
-Wodę poproszę-powiedziałam cicho, a Leon poszedł.
Po chwili przyszedł lekarz.
-Co z mamą?-zapytała Angie.
-Pani Angelika czuje się lepiej, ale nie wolno jej denerwować-powiedział lekarz.
-Jak długo będzie musiała zostać w szpitalu?-zapytałam.
-To zależy od stanu zdrowia pacjentki. Myślę, że za tydzień pani Angelika będzie mogła wrócić do domu.
-Czy można ją zobaczyć?-zapytała Angie.
-Tak, ale tylko jedna osoba... Pani mama musi odpoczywać-powiedział lekarz i odszedł.
-Idź Angie-powiedziałam, chociaż bardzo chciałam się zobaczyć z babcią.
-Dobrze-powiedziała ciocia i weszła do sali, w której leżała Angelika.
Leon wrócił z butelką wody.
-Proszę-powiedział.
-Dziękuję. Idziemy się przejść?-zapytałam, po czym wzięłam łyka wody mineralnej.
-Pewnie, chodźmy-Leon złapał mnie za rękę i wyszliśmy ze szpitala. Usiedliśmy na ławce.
-Leon, przepraszam cię... Ja też bardzo chciałam spędzić ten dzień tylko z tobą-powiedziałam.
-Przestań, nie masz za co mnie przepraszać. Zdrowie twojej babci jest teraz najważniejsze, a ten dzień sobie jeszcze nadrobimy, spokojnie-powiedział i przytulił mnie-Nie płacz, nie lubię, kiedy jesteś smutna...
-Kocham cię-powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Wiem kochanie, ja ciebie też-powiedział i delikatnie mnie pocałował. Nie był to ten pocałunek, na który czekałam w parku, ale bardzo mi tego brakowało. Od razu poczułam się lepiej.
Wróciliśmy do szpitala. Angie właśnie wychodziła z sali babci.
-Violu, jak chcecie, to możecie wejść. My jedziemy teraz do domu po najpotrzebniejsze rzeczy i jakieś picie, bo sklepik szpitalny jest już zamknięty.
-Dobrze-powiedziałam i razem z Leonem weszłam do sali-Cześć babciu, jak się czujesz?
-Cześć dzieciaki, ja się bardzo dobrze czuję. Oni przesadzają, trzymając mnie w tym szpitalu-powiedziała babcia, a ja się uśmiechnęłam-Violu, przyniesiesz mi coś do picia?
-Violu, jak chcecie, to możecie wejść. My jedziemy teraz do domu po najpotrzebniejsze rzeczy i jakieś picie, bo sklepik szpitalny jest już zamknięty.
-Dobrze-powiedziałam i razem z Leonem weszłam do sali-Cześć babciu, jak się czujesz?
-Cześć dzieciaki, ja się bardzo dobrze czuję. Oni przesadzają, trzymając mnie w tym szpitalu-powiedziała babcia, a ja się uśmiechnęłam-Violu, przyniesiesz mi coś do picia?
-Pewnie-powiedziałam i wyszłam z sali. Szybko zorientowałam się, że przecież sklep jest już zamknięty, więc wróciłam, kiedy chciałam już wchodzić usłyszałam rozmowę.
-Leon-mówiła babcia-Ja przeżyłam już swoje lata i dwa zawały. Liczę się z tym, że już niedługo może nie będzie mnie tutaj z Wami...-po tych słowach, spłynęła mi łza.
-Niech pani tak nie mówi...
-Trzeba brać pod uwagę każdą możliwość... Leon, Violetta bardzo cię kocha i wiem, że ty też kochasz ją. Jeśli mnie już nie będzie... Dbaj o nią, wiesz jakie ma problemy z ojcem...
-Niech się pani nie martwi. Zrobię wszystko, żeby Violetta była szczęśliwa.
-Babciu-weszłam do sali-sklep jest już zamknięty, ale Angie powiedziała, że przyniesie Ci coś.
-No tak, zapomniałam, że jest już prawie ósma, a sklep jest otwarty do osiemnastej...-powiedziała babcia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Leon-mówiła babcia-Ja przeżyłam już swoje lata i dwa zawały. Liczę się z tym, że już niedługo może nie będzie mnie tutaj z Wami...-po tych słowach, spłynęła mi łza.
-Niech pani tak nie mówi...
-Trzeba brać pod uwagę każdą możliwość... Leon, Violetta bardzo cię kocha i wiem, że ty też kochasz ją. Jeśli mnie już nie będzie... Dbaj o nią, wiesz jakie ma problemy z ojcem...
-Niech się pani nie martwi. Zrobię wszystko, żeby Violetta była szczęśliwa.
-Babciu-weszłam do sali-sklep jest już zamknięty, ale Angie powiedziała, że przyniesie Ci coś.
-No tak, zapomniałam, że jest już prawie ósma, a sklep jest otwarty do osiemnastej...-powiedziała babcia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto rozdział 39
Jak Wam się podoba?
Jutro dodam następny,
a potem przez kilka dni nie będzie rozdziałów,
bo jadę do babci...
Jutro dodam następny,
a potem przez kilka dni nie będzie rozdziałów,
bo jadę do babci...
*Angelika*
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńNiech Andreas odczepi się od Naxi. -.-
Pozdrawiam! :)
Super <3
OdpowiedzUsuńKiedy pierwszy raz Leonetty? :3
Czekam na next.
Może pojawi się ktoś i znowu coś zacznie mieszać w ich związku? Hm?
Świetny rozdział.
Pozdro.
Weru♥
Fajny rozdział lecz zdziwiłam się zawałem babci Violi.
OdpowiedzUsuńAndres mieszaj dalej w naxi bo może w tedy powstanie Caxi :D
o jest moje marzenie...
podoba mi się. Bardzo
OdpowiedzUsuńŚwietny ! <33 Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :) tylko szkoda mi Angeliki.. Mam nadzieję, że wszystko będzie z nią dobrze ;)
OdpowiedzUsuńNiech Andres się odczepi od Naxi, bo już mnie zaczyna wkurzać!!
Czekam na next ;*
*
OdpowiedzUsuńProszę , uważnie przeczytaj ten list to nie są żarty ! Ten list przeszedł już Polskę ,aż 200 razy . Ludzie którzy nie przeczytali listu a dostali lub przerwali spotkało wielkie nie szczęście . Chcesz dowodu ? Maria Maibal nie przeczytała listu została pozbawiona życia chociaż była niewinna. Janek Sztoch przerwał czytanie listu w ciągu czterech dni zmarł na dotąd niewyjaśnioną chorobę ! Starczy dowodów -teraz wczytaj się w list- . Dawno temu żyła rodzina mająca kupę kasy ! Pewnego dnia ojciec dostał wiadomość o nowej pracy w Malborku.Pomyślnie wyprowadzili się z Polski do obcego miasta.Po wynajęciu mieszkania matka coś podejrzewała ,ponieważ dostali dom za free.A właściciel zmarł na zawał serca chociaż na nic nie był chory sąsiedzi mówili ,że ten dom straszy ! Na noc rodzice ucałowali dzieci na dobranoc.Matka wstała rano powitać dzieci w nowym domu . Odkryła pościel ,a w niej same prochy i list ,,Ha ha ha … Było tu nie mieszkać zły pech ,Duch” mamo ratuj ! ” .Już 20 lat dzieci nadal są szukane przez najlepszych detektywów.Rodzice po tej sytuacji wyprowadzili się do Polski zmarli na sen ,w którym śniły im się ich dzieci i duch zarzynające ich małe główki.
Masz 24godz na rozesłanie twego do 5 osób inaczej pech przejdzie na ciebie kto wie może to też będzie twoja historia (ale żebyś nie miał/miała pecha roześlij to do tych osób błagam ! )?
Wysłałam do do ciebie ponieważ każdy powinien mieć chociaż odrobinę szczęścia
Poryczalam sie. Ona ma kochajaca rodzine a ja nue mnie jedynie kocha mama i nikt wiecej
OdpowiedzUsuń2 kom naj ! Popieram pytanie : Cytuję "Kiedy pierwszy raz Leonetty? :3"
OdpowiedzUsuńProszę , uważnie przeczytaj ten list to nie są żarty ! Ten list przeszedł już Polskę ,aż 200 razy . Ludzie którzy nie przeczytali listu a dostali lub przerwali spotkało wielkie nie szczęście . Chcesz dowodu ? Maria Maibal nie przeczytała listu została pozbawiona życia chociaż była niewinna. Janek Sztoch przerwał czytanie listu w ciągu czterech dni zmarł na dotąd niewyjaśnioną chorobę ! Starczy dowodów -teraz wczytaj się w list- . Dawno temu żyła rodzina mająca kupę kasy ! Pewnego dnia ojciec dostał wiadomość o nowej pracy w Malborku.Pomyślnie wyprowadzili się z Polski do obcego miasta.Po wynajęciu mieszkania matka coś podejrzewała ,ponieważ dostali dom za free.A właściciel zmarł na zawał serca chociaż na nic nie był chory sąsiedzi mówili ,że ten dom straszy ! Na noc rodzice ucałowali dzieci na dobranoc.Matka wstała rano powitać dzieci w nowym domu . Odkryła pościel ,a w niej same prochy i list ,,Ha ha ha … Było tu nie mieszkać zły pech ,Duch” mamo ratuj ! ” .Już 20 lat dzieci nadal są szukane przez najlepszych detektywów.Rodzice po tej sytuacji wyprowadzili się do Polski zmarli na sen ,w którym śniły im się ich dzieci i duch zarzynające ich małe główki.
OdpowiedzUsuńMasz 24godz na rozesłanie twego do 5 osób inaczej pech przejdzie na ciebie kto wie może to też będzie twoja historia (ale żebyś nie miał/miała pecha roześlij to do tych osób błagam ! )?
Wysłałam do do ciebie ponieważ każdy powinien mieć chociaż odrobinę szczęścia
Proszę , uważnie przeczytaj ten list to nie są żarty ! Ten list przeszedł już Polskę ,aż 200 razy . Ludzie którzy nie przeczytali listu a dostali lub przerwali spotkało wielkie nie szczęście . Chcesz dowodu ? Maria Maibal nie przeczytała listu została pozbawiona życia chociaż była niewinna. Janek Sztoch przerwał czytanie listu w ciągu czterech dni zmarł na dotąd niewyjaśnioną chorobę ! Starczy dowodów -teraz wczytaj się w list- . Dawno temu żyła rodzina mająca kupę kasy ! Pewnego dnia ojciec dostał wiadomość o nowej pracy w Malborku.Pomyślnie wyprowadzili się z Polski do obcego miasta.Po wynajęciu mieszkania matka coś podejrzewała ,ponieważ dostali dom za free.A właściciel zmarł na zawał serca chociaż na nic nie był chory sąsiedzi mówili ,że ten dom straszy ! Na noc rodzice ucałowali dzieci na dobranoc.Matka wstała rano powitać dzieci w nowym domu . Odkryła pościel ,a w niej same prochy i list ,,Ha ha ha … Było tu nie mieszkać zły pech ,Duch” mamo ratuj ! ” .Już 20 lat dzieci nadal są szukane przez najlepszych detektywów.Rodzice po tej sytuacji wyprowadzili się do Polski zmarli na sen ,w którym śniły im się ich dzieci i duch zarzynające ich małe główki.
OdpowiedzUsuńMasz 24godz na rozesłanie twego do 5 osób inaczej pech przejdzie na ciebie kto wie może to też będzie twoja historia (ale żebyś nie miał/miała pecha roześlij to do tych osób błagam ! )?
Wysłałam do do ciebie ponieważ każdy powinien mieć chociaż odrobinę szczęścia