sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 43


León
 Witam!
   León, bardzo mi przykro, ale powinieneś o tym wiedzieć... Violetta tylko udaje miłą i kochającą. Przykro mi to mówić, ale ona Cię oszukuje... Usłyszałem, jak rozmawiała z Angie. Mówiła o Tobie. Powiedziała: "Leon jest taki naiwny... Jak może myśleć, że go kocham? Powiedział mi, że zamieszkamy razem. Przynajmniej mi pomoże opuścić ten dom... Na pewno kupi mi własny, potem będzie mi kupował wszystko na co będę miała ochotę. Gdy już z nim zerwę, to wszystko będzie moje, ja będę z Tomasem, s biedaczek będzie smutny..." Przepraszam, ale uważam, że nie możesz być oszukiwany... .
***
   Poczułem, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy... To niemożliwe... To by znaczyło, że Violetta nigdy mnie nie kochała, oszukiwała... Nic nie rozumiem. 
   Położyłem się na łóżku i prosiłem Boga, żeby to wszystko okazało się koszmarem... Chciałem się obudzić i powiedzieć: "To tylko sen, nic więcej..." Niestety, ja ciągle leżałem na łóżku z tym samym cholernym listem w dłoni! Wiedziałem jedno: Moja Violetta nigdy by czegoś takiego nie powiedziała...
Violetta
   Po śniadaniu wróciłam do pokoju. Otworzyłam pamiętnik i zaczęłam czytać wczorajszy wpis. Opisałam ten pocałunek, co zajęło mi dwie strony, a reszta dnia nawet niecałe pół... Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Tata też był dzisiaj spokojniejszy... Myślę, że wszystko zaczyna się układać.
   Postanowiłam zadzwonić do Leóna. Pierwszy sygnał... Drugi... Trzeci... Czwarty... Piąty... Szósty... I głos, mówiący: "Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość. Pip". Zadzwoniłam drugi raz, znowu to samo. Trzeci, czwarty... Nic... León nie odbiera... Dlaczego? Trochę się zmartwiłam... Leon zawsze odbiera telefon, a jak nie, to po chwili oddzwania... Napisałam do niego sms-a: "León, dlaczego nie odbierasz? Coś się stało? Stęskniłam się... Zadzwoń. Chcę się z Tobą zobaczyć. Kocham Cię. Violetta"
Francesca
   Jestem bardzo szczęśliwa. Marco mnie rozśmiesza, dba o mnie. Bardzo go kocham, ale boję się, że ta cała Luciana będzie próbowała nas rozdzielić... Marco mówi, żebym się nią nie przejmowała, ale ja i tak się martwię... Teraz nie będę nad tym myślała, bo nie chcę znowu zepsuć nam tych "Mini Wakacji".
León
   Violetta dzwoniła do mnie i napisała sms-a. Postanowiłem do niej pójść, trzeba to wyjaśnić, przecież dobrze wiem, że to nieprawda.

Dom Violetty:

   Zapukałem do drzwi, po kilku sekundach otworzyła je Violetta.
-León!-rzuciła mi się na szyję-Dlaczego nie odbierałeś? Coś się stało?-zapytała troskliwie.
-Nie... No tak, ale to nic takiego...
-Chodź, wszystko mi opowiesz-złapała mnie za rękę i zaprowadziła do swojego pokoju-Co się stało?
-To nic takiego...-podałem jej list. Usiadała na łóżku i przeczytała go.
-Nic takiego?
-Przecież to same kłamstwa-powiedziałem-Prawda?-dodałem po chwili i usiadłem koło niej.
-Oczywiście!-zapewniła-Mam nadzieję, że w to nie uwierzyłeś...
-Czy gdybym w to uwierzył byłbym tu i czekał na buziaka?-uśmiechnąłem się, a Violetta przytuliła się do mnie. Chciałem, żeby mnie pocałowała, ale to te może być...
-Tak się cieszę-powiedziała.
-Z jakiego powodu? Ja bym się nie cieszył, gdyby ktoś opisywał o mnie same kłamstwa, próbując zniszczyć nasz związek.
-Cieszę się, bo mi ufasz...-uśmiechnęła się-A nadawcy tego listu nie udało się nas rozdzielić.
-A ja wciąż czekam na buziaka...-Violetta przysunęła się do mnie i pocałowała... w policzek-No nie mogę!-Wstałem-Dlaczego mi to robisz?
-Bo cię kocham-podeszła do mnie i się uśmiechnęła.
-Tak się nie okazuje uczuć...
-A jak?
-Tak-zbliżyłem się do Violetty i już miałem ją pocałować, kiedy do pokoju Violetty wbiegł wściekły Germán...
-Co się tutaj dzieje!?-zapytał-Wy się nie pokłóciliście?
-Nie... Dlaczego mielibyśmy się pokłócić?-zapytała Violetta podejrzliwie.
-Nie wiem, po prostu...
-Nie wierzę! To ty! To ty wysłałeś Leónowi ten cholerny list!?-Violetta bardzo się zdenerwowała, a po policzkach zaczęły jej spływać łzy...
-Jak ty się do mnie odzywasz!? Nie będę ci się z niczego tłumaczył!-pan Castillo wyszedł z pokoju.
   Czyli to ojciec Violetty przysłał mi ten list... Nie mogę w to uwierzyć...
-Co to za wrzaski!?-zapytała Angie, która właśnie weszła do pokoju Violetty. Pokazaliśmy jej list i wszystko wytłumaczyliśmy. Była w szoku...
-Nie mogę w to uwierzyć...-powiedziała po chwili.
-Mówiłam, że tata jest do tego zdolny, mówiłam, że dojdzie do tego, że będzie chciał nas rozdzielić! Mówiłam...-wybuchła płaczem i przytuliła się do mnie.
-Wszystko będzie dobrze...-próbowałem ją pocieszyć.
-Violu, nie denerwuj się... Najważniejsze, że twojemu tacie nie udało się was rozdzielić...-powiedziała Angie-Zostawię was samych... Pójdę do Germána.
   Przykro jest mi patrzeć na Violettę, gdy jest taka smutna... Jestem w szoku, że p. Castillo chciał nas rozdzielić... 
Violetta
   Nie mogę w to uwierzyć! Jak tata mógł zrobić mi coś takiego!? Znowu...  Nie mogłam nic zrobić, łzy same cisnęły mi się do oczu...
-Kochanie... Nie płacz, proszę-powiedział i przytulił mnie. Poczułam się lepiej, ale nadal byłam zła, smutna i rozczarowana.
-Pójdziemy się przejść?-zaproponowałam.
-Oczywiście-wyszliśmy z domu, powiadamiając tylko Olgę.
Andrés
   Siedzę na kanapie, mam złamany nos i oglądam telewizję. Kubuś Puchatek... Ach... Uwielbiam go i ten jego miodek... Kiedy się skończyło, wyłączyłem telewizor i zacząłem intensywnie myśleć... Co to znaczy intensywnie? Nie wiem, mama kiedyś tak mówiła: "Pomyśl intensywnie nad swoim zachowaniem, a potem przyjdź przeprosić!". Nie ważne... Kiedyś się dowiem...
   Myślę o moim śnie... Kiedy Maxi mnie uderzył, zasnąłem i śnił mi się statek kosmiczny. Tam były ófolutki i chciały prosić o radę najmądrzejszego Andresa, ale zapomniały, o co chodziło... Ófolutki powiedziały, że wrócą, jak im się przypomni. Zastanawiam się, o co chciały zapytać...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 43
Jak Wam się podoba, ófolutki?
Wiem, że miałam dodać wczoraj, ale nie miałam czasu.
Zauważyliście już pewnie ankietę.
Głosujcie! ;)
Teraz rozdziały wrócą do normy i będą pojawiały się codziennie ;)

Mam już ponad 50 000 odwiedzin!
Dziękuję za to, że jesteście ;*
*Angelika*

11 komentarzy:

  1. Super rozdział.Czekam na next'a.Zapraszam na mojego bloga http://violetta-opowiadanie-moja-historia.blogspot.com/ i przepraszam za spam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też bym się po nim tego niespodziewała.
    To już była przesada z jego strony (Germana)
    Głupek i tyle.
    Czekam na następny.
    Zuza

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tego bloga!
    Jak pięknie, że Leoś nie uwierzył w ten list!
    A German... Szkoda słów!
    Andres, kubuś puchatek i ófolutki. hahahaahah ;D
    Już głosowałam i bardzo chcę, żebyś tłumaczyła twittera, bo ja nie znam hiszpańskiego...
    Gratuluję, ponad 50000 WoW!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział , uwielbiam twojego bloga czekam na next ;)
    Wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  5. Super ale ten German głupi jak on mógł?
    Zapraszam do mnie
    http://mystoryaboutleonetta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Zapraszam do siebie. Opublikowałam czwarty rozdział, więc liczę na szczerą opinię w komentarzu. :
    violetta-and-her-world.blogspot.com
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. super rozdział
    i nie uznawaj tego za spam ale muszę się jakoś promować.
    to mój blog
    violetta-nowa-historia-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Aj Andres, Andres...
    Super!

    OdpowiedzUsuń
  10. Proszę , uważnie przeczytaj ten list to nie są żarty ! Ten list przeszedł już Polskę ,aż 200 razy . Ludzie którzy nie przeczytali listu a dostali lub przerwali spotkało wielkie nie szczęście . Chcesz dowodu ? Maria Maibal nie przeczytała listu została pozbawiona życia chociaż była niewinna. Janek Sztoch przerwał czytanie listu w ciągu czterech dni zmarł na dotąd niewyjaśnioną chorobę ! Starczy dowodów -teraz wczytaj się w list- . Dawno temu żyła rodzina mająca kupę kasy ! Pewnego dnia ojciec dostał wiadomość o nowej pracy w Malborku.Pomyślnie wyprowadzili się z Polski do obcego miasta.Po wynajęciu mieszkania matka coś podejrzewała ,ponieważ dostali dom za free.A właściciel zmarł na zawał serca chociaż na nic nie był chory sąsiedzi mówili ,że ten dom straszy ! Na noc rodzice ucałowali dzieci na dobranoc.Matka wstała rano powitać dzieci w nowym domu . Odkryła pościel ,a w niej same prochy i list ,,Ha ha ha … Było tu nie mieszkać zły pech ,Duch” mamo ratuj ! ” .Już 20 lat dzieci nadal są szukane przez najlepszych detektywów.Rodzice po tej sytuacji wyprowadzili się do Polski zmarli na sen ,w którym śniły im się ich dzieci i duch zarzynające ich małe główki.
    Masz 24godz na rozesłanie twego do 5 osób inaczej pech przejdzie na ciebie kto wie może to też będzie twoja historia (ale żebyś nie miał/miała pecha roześlij to do tych osób błagam ! )?
    Wysłałam do do ciebie ponieważ każdy powinien mieć chociaż odrobinę szczęścia

    OdpowiedzUsuń