środa, 31 lipca 2013

Rozdział 48


Violetta
   Po rozmowie z Leónem wróciłam do stołu.
-No to teraz wasza kolej. Opowiadajcie-powiedziała mama.
-Ok, no to zacznę od początku-zaczęłam-Po twojej "śmierci" tata wywiózł mnie do Madrytu. Miałam guwernantkę, która była okropna. Tata zabraniał mi śpiewać, bo uważał, że to niebezpieczne. Po dwunastu latach wróciliśmy do Buenos Aires. Tata zatrudnił nową guwernantkę, Angie, która później okazała się być moją ciocią.
-Co? Nie rozumiem... Jak to? Byłaś guwernantką Violi, a ona nie wiedziała, że jesteś moją siostrą?-mama zwróciła się do Angie.
-Wiedziałam, że gdy powiem mu, kim jestem znowu wyjedzie z Violettą na koniec świata, a ja nie będę mogła się z nią widywać, więc postanowiłam, że będę udawała guwernantkę-powiedziała ciocia.
-I Germán cię nie poznał? Przecież jesteśmy bliźniaczkami.
-O dziwo, nie... 
-Wtedy moje życie się zmieniło. Dzięki Angie, dostałam się do szkoły muzycznej Studio 21, tam poznałam przyjaciół i Leóna. Tata też się trochę zmienił...-opowiedziałam mamie całą historię z Ludmiłą oraz Leónem. Była zdziwiona, że tata tak podle postąpił i obiecała, że sobie z nim pogada. Potem poszłyśmy do mojego pokoju i wyjęłam z pamiętnika zdjęcia moich przyjaciół.
-To jest Francesca i Marco. 
-To Camila, również moja przyjaciółka. W tej chwili jest na wakacjach, ale wraca w przyszłym tygodniu.
-To jest Naty i Maxi. Również przyjaciele.
-To Braco. Jest z innego kraju, ale nie wiem skąd. Często mówi coś w swoim języku.














-To Andrés. Jest zabawny i często nie rozumie, co się dzieje wokół niego. Myśli, że kosmici istnieją...

-To Ludmiła. Tak wygląda teraz.











-No i jeszcze León, którego już znasz.



 -Masz wspaniałych przyjaciół, córeczko.
   Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i pośpiewałyśmy razem, a potem położyłam się do łóżka i otworzyłam pamiętnik.
   "Cudowny dzień! Mama wróciła! Okazało się, że żyje, tylko była porwana. Tyle lat jej nie widziałam... Jestem bardzo szczęśliwa. Pomogła mamie pani Silvia-mama Fran. Jaki ten świat mały! Teraz wszystko się ułożyło. Pojutrze León ma urodziny. On chyba myśli, że nie pamiętam... Teraz idę spać, bo jestem bardzo zmęczona tymi wrażeniami..."

Następnego dnia:

Francesca
   Rano, gdy wstałam, nadal nie mogłam uwierzyć, że mama przyjechała. Jak cudownie! Teraz już wiem, jak czuje się Violetta. Obie jesteśmy teraz bardzo szczęśliwe. Przez długi czas rozmawiałyśmy. Opowiedziałam jej wszystko, co działo się przez ostatnie 4 lata. O Violetcie, o Marco, o Naty i Ludmile. Mama uważa, że powinnam dać jej szansę, ale ja nie jestem do końca pewna...
   O 12.00 chciałam jechać do szpitala. O 11.40 ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam mojego chłopaka z lewą ręką w gipsie.
-Hej, właśnie miałam do ciebie jechać-powiedziałam i mocno się do niego przytuliłam, na co on jęknął z bólu-Przepraszam... Wejdź. To jest moja mama-powiedziałam i wskazałam na mamę, która siedziała przy stole i czytała gazetę-Wczoraj wróciła do Buenos Aires.
-Dzień dobry. Miło mi panią poznać-powiedział i podał mamie rękę.
-Mnie również. Ty jesteś Marco?-zapytała.
-Tak.
-Francesca zdążyła mi już o tobie dużo opowiedzieć-uśmiechnęła się, a ja zgromiłam ją wzrokiem-No co? Mówię prawdę...
-Mamo... Czytaj gazetę-powiedziałam-My pójdziemy na górę.
-Twoja mama jest bardzo miła-powiedział Marco, gdy byliśmy już u mnie w pokoju.
-Tak... Teraz opowiadaj.
-Oj Fran...
-Obiecałeś!-powiedziałam, a Marco wywrócił oczami.
-No dobra-powiedział-Ale obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz. Nikomu!
-Dobrze. Mów.
-Chodzi o to, że...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 48
Jak Wam się podoba?
Musicie poczekać na wypowiedź Marco!
Nie ma Leonetty, ale obiecuję,
że nadrobię w kolejnym rozdziale ;)
Zbliża się 50 rozdział.
Jak ten czas szybko leci!


*Angelika*

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 47


María
-Violu, mam dla ciebie wiadom...-nie dokończyła Angie, ponieważ z rąk wyślizgnęła jej się szklanka soku pomarańczowego-María...
-Angie-przytuliłyśmy się, a moja siostra się rozpłakała-Co ty? Zobaczyłaś ducha?
-Chyba tak... Jak ty tu? Przecież...-odjęło jej mowę.
-Zaraz wam wszystko wyjaśnię-powiedziałam-Gdzie reszta rodzinki?
-Mama i Olga w kuchni, a Germán i Ramallo wyjechali godzinę temu w sprawach służbowych...-powiedziała Angie.
   Szkoda, że nie zobaczę męża... On jak zwykle pracuje... Przynajmniej będziemy mogły same sobie porozmawiać.
   Poszłam do kuchni. Mama i Olga, gdy tylko mnie zobaczyły rozpłakały się, a ja zrobiłam to samo...
-"Jak dobrze być w domu"-pomyślałam.
-Córciu... Dziecko kochane...-mówiła mama.
-Olgito, zrób nam coś do picia i siadaj z nami do stołu. Wszystko wam opowiem.
   Olga zaczęła przygotowywać herbatę, a my usiadłyśmy do stołu. Bardzo się cieszę, że mogę znowu być z rodziną. Moja córka jest taka piękna. Jak dobrze jest ją widzieć szczęśliwą. Tak bardzo się za nimi wszystkimi stęskniłam. Nie potrafię opisać uczucia, które mną zawładnęło. To było coś więcej niż szczęście...
Francesca
-Kochanie, idź do domu. Musisz odpocząć...-Marco już od 10 min. próbuje mnie przekonać, żebym już poszła.
-Przestań, to się robi nudne... Nie pójdę-powiedziałam stanowczo-Powiedz mi, co się stało? Dlaczego biłeś się z tym chłopakiem?
-Nieważne...-zbywał.
-Marco!
-Francesca, to naprawdę nie jest istotne...
-To jest istotne! Oboje znaleźliście się w szpitalu!
-Co z nim?-zapytał, a jego głosie dało się usłyszeć troskę... Zupełnie jakby się o niego martwił... To było dziwne.
-Jest w gorszym stanie niż ty, ale wyjdzie z tego. Marco, zrozum, że mogło ci się coś stać...
-Ale nie stało... Wszystko jest dobrze, nie martw się. Powinnaś iść odpocząć...
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
-Nie o to chodzi, że nie chcę. Po prostu...-przerwał.
-Po prostu co? Marco, powiedz mi...-nalegałam.
-Dobra. Wszystko ci opowiem, ale jutro.
-Obiecujesz?
-Obiecuję. A teraz idź już do domu. Nie możesz tu siedzieć przez cały czas.
-A właśnie, że mogę.
-Przecież nic mi nie jest, a ty powinnaś odpocząć.
-Nie jestem zmęczona-stwierdziłam, próbując powstrzymać ziewanie. Marco się roześmiał.
-Jasne...-powiedział z sarkazmem-Jutro wychodzę, więc się zobaczymy. Idź już.
-No dobra, już dobra... Idę-wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia-Kocham Cię-powiedziałam i przesłałam mu całusa.
-Ja ciebie też. Dobranoc.
   Wróciłam do domu. Zastanawiałam się, z jakiego powodu się pobili... Dlaczego Marco tak się przejął zdrowiem tego drugiego chłopaka? Te pytania mnie dręczyło, ale wiedziałam, że jutro wszystkiego się dowiem. Najważniejsze, że Marco jest cały i zdrowy.
   Z rozmyślań wyrwał mnie Luca, który zapukał do mojego pokoju.
-Proszę-powiedziałam, a brat wszedł do środka.
-Mam dla ciebie niespodziankę-powiedział, a ja zdziwiłam się, bo on nigdy nie robi mi niespodzianek... Chyba, że mam urodziny, a jestem pewna, że nie...-Chodź.
   Wstałam z łózka i zeszłam na dół do salonu. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Mama wróciła. Tak bardzo się ucieszyłam! Nie widziałyśmy się trzy lata... Rozmawiałyśmy często, ale rozmowy telefoniczne, to nie to samo...
-Mama!-krzyknęłam z radości i rzuciłam się mamie na szyję.
Violetta
   Jestem bardzo szczęśliwa! Mama wróciła! Teraz wszystko będzie inaczej... Mamy sobie tyle do opowiedzenia. Nie rozumiałam tylko, jak to się stało... Zaraz wszystkiego się dowiem. Mama żyje! To cudowne uczucie, gdy widzę moją mamę całą i zdrową obok mnie.
   Olga przyniosła nam wszystkim herbaty i radosna usiadła z nami do stołu.
-No siostrzyczko, opowiadaj. Jak to się stało?-zapytała Angie.
-Jechałam w trasę. Miałam wypadek, a kierowca z którym jechałam okazał się być psychofanem i upozorował moją śmierć... Potem porwał mnie i zabrał do jakiegoś domu. Czekał, aż sprawa ucichnie. Długo to trwało, bo o mojej śmierci mówili jeszcze przez długi czas. Minęły trzy lata. Prasa skończyła o tym pisać, a w telewizji nie było już nic na mój temat, więc pojechaliśmy do Włoch. Tam, po roku czasu udało mi się uciec, ale niestety, gdy miałam już wsiadać w samolot do Argentyny, ktoś uderzył mnie tak mocno, że straciłam przytomność... Kiedy się obudziłam, byłam w tym samym domu we Włoszech. Po tym incydencie kierowca, który jak się później dowiedziałam miał na imię Gustavo, a nie José, pilnował mnie na każdym kroku...  Jednak po pięciu latach spróbowałam ponownie uciec. Tym razem udało mi się z pomocą pewnej kobiety. Włoszka nazywała się Silvia Resto...
-Silvia Resto?-zapytałam. Może to tylko zbieg okoliczności, ale wolałam się upewnić.
-Tak. Coś się stało?
-Tak nazywa się mama Francesci...
-Tej, którą poznałam w szpitalu? -zapytała mama, a ja kiwnęłam głową-Rzeczywiście Silvia opowiadała mi o dzieciach...
-W szpitalu?-zdziwiła się Angie-Co Francesca robiła w szpitalu?
-Była tam u Marco. ale o tym później opowiem. Najpierw niech mama dokończy.
-Więc Silvia i jej mąż pomogli mi. U nich mieszkałam przez ostatnie lata. Podszkoliłam sobie język włoski...
-Dlaczego nie wróciłaś od razu?-zapytała babcia.
-Chciałam, ale bałam się, że Gustavo znowu mnie znajdzie, więc postanowiłam chwilę odczekać. Chciałam, żeby się poddał... Po roku zaczęłam częściej wychodzić, ale nigdy nie sama. Bardzo zaprzyjaźniłam się z Silvią. Ona opowiedziała mi o sobie dużo rzeczy, a mianowicie mówiła, że ma dwoje dzieci córkę i syna. Rzeczywiście córka miała na imię Francesca, a syn Luca. On zajmuje się barem-powiedziała mama i spojrzała na mnie. Ja kiwnęłam głową, co miało znaczyć, że wszystko się zgadza-Jakieś pół roku temu postanowiłam, że najwyższy czas wrócić do domu. Silvia też planowała odwiedzić dzieci, więc wróciłyśmy razem. To tyle-powiedziała mama, a ja usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Już się León stęsknił?-zapytała Angie, a wszyscy się zaśmiali.
-Przepraszam-powiedziałam, wstając od stołu. Odebrałam telefon-Tak?
-Już porozmawiałaś z mamą?-zapytał.
-Jesteśmy w połowie... Nie uwierzysz, co się stało...
-Jutro mi wszystko opowiesz.
-Tak, chciałeś coś jeszcze?-zapytałam.
-Chciałem ci powiedzieć, że bardzo cię kocham.
-Ja ciebie też. Co robisz?
-Teraz? Rozmawiam z tobą, a wcześniej grałem na gitarze i myślałem o tobie. Ty na pewno o mnie nie myślałaś, ale wybaczam, bo wróciła twoja mama.
-Dziękuję, jesteś wspaniałomyślny, ale mylisz się... Ja też o tobie myślałam.
-Naprawdę? Wiem, że jestem cudowny, ale mogłabyś się skupić na mamie, a nie ciągle tylko o mnie myśleć...
-Jesteś niemożliwy!
-Wiem i za to mnie kochasz.
-Jesteś pewny? A co jeśli się mylisz?
-Ja? Idealny, cudowny, przystojny, boski León Verdas? Ja się nie mylę!-zaśmiałam się-A co? Nie kochasz mnie?
-Kocham. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo kocham.
-Widzisz? Mówiłem! Ja się nie mylę! Też cię kocham i już nie przeszkadzam. Dobranoc i do zobaczenia jutro.
-Dobranoc-powiedziałam i rozłączyłam się.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 47
Jak Wam się podoba?
Na końcu trochę Leonetty, 
bo co to za rozdział bez Leonetty, prawda?
Pobiliście rekord odwiedzin w ciągu dnia!
Wczoraj było 1 912 wyświetleń ;**


*Angelika*

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 46


Violetta
   To... MAMA! Niemożliwe! Dzisiaj, właśnie w tej chwili naprzeciwko mnie stała moja mama. Nie pomyliłabym jej z nikim innym... León otarł moje łzy i przytulił mnie mocno.
-Co się stało?-powtórzył pytanie. Zaniemówiłam...
-Mmama...-wydukałam-Tam...
   Wskazałam palcem na kobietę, która uśmiechnęła się do mnie. Wstałam i zrobiłam trzy kroki w jej stronę. León także wstał z ławki. Mama podeszła do mnie.
-Violetto...-przytuliła mnie i obie się rozpłakałyśmy-Moje dziecko...
-Mamo... Jak... ty... tu?-zapytałam jąkając się.
-Wszystko ci wyjaśnię, kochanie.
-To jest León, mój chłopak-wskazałam na Leóna, który podszedł bliżej i podał mamie rękę.
-León Verdas. Miło mi panią poznać. Dużo o pani słyszałem-powiedział.
-Mnie również. Musicie mi wszystko opowiedzieć, dawno mnie tu nie było-uśmiechnęła się.
-Ty też musisz nam wszystko opowiedzieć-powiedziałam, wtedy zadzwonił mój telefon. To była Fran-Przepraszam. To Francesca, muszę odebrać-powiedziałam i nacisnęłam zieloną słuchawkę-Halo? Fran, nie uwierzysz, co się stało! Czekaj... Ty płaczesz? Co się stało?
María
   Jestem taka szczęśliwa! Wreszcie wróciłam do rodziny, po tylu latach... Nie mogę się doczekać, jak opowiem wszystko Violetcie. Chociaż trochę się denerwuję, bo nie wiem, jak zareaguje, ale muszę jej powiedzieć prawdę. Ona jest taka piękna... A jej chłopak zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Cieszę się, że moja córeczka jest szczęśliwa.
-Kim jest Francesca?-zapytałam Leóna.
-To przyjaciółka Violetty. Jest jeszcze Camila, Ludmiła i Natalia.
-Ludmiła? Violetta w dzieciństwie przyjaźniła się z Ludmiłą-przypomniałam sobie.
-Tak, to ta sama Ludmiła. Na początku się nienawidziły, ale niedawno, gdy wszystko sobie wyjaśniły, znów zaczęły się przyjaźnić. To długa historia. Violetta na pewno wszystko pani opowie.
-León, zawieziesz mnie do szpitala?-spytała Viola, gdy skończyła rozmawiać z przyjaciółką.
-Oczywiście, ale co się stało?
-Marco miał wypadek...
   Pojechaliśmy do szpitala. Po drodze dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy na temat mojej córki. Wiem, że Marco to chłopak Francesci. Jest jeszcze Maxi, który spotyka się z Natalią, o której wspomniał León. Mam nadzieję, że wszystko zapamiętam. Tyle zdążyła mi powiedzieć. Resztę opowie mi, jak wrócimy do domu.
Violetta
   W szpitalu spotkaliśmy zapłakaną Francescę i państwa Tavelli.
-Dzień dobry-przywitałam się-Fran, co z Marco?-przytuliłam przyjaciółkę.
-Robią mu teraz jakieś badania...
-Jak doszło do tego wypadku?
-Byliśmy umówieni na randkę, ale Marco nie przyszedł. Czekałam na niego i dzwoniłam, ale nie odbierał. Po jakimś czasie zadzwoniła jego mama i powiedziała, że miał wypadek. Pobił się z jakimś chłopakiem, który też jest tu w szpitalu. Nic więcej nie wiemy. Czekamy na lekarza. Chwileczkę... To twoja mama?
-Tak, przed chwilą się spotkałyśmy-uśmiechnęłam się.
-Dzień dobry. Jestem Francesca Resto. Miło mi panią poznać.
-Mnie również. Twoja mama to Silvia Resto?
-Tak-odpowiedziała Francesca-Zna pani moją mamę?
-Tak.
-Przepraszam, że nie mogę się cieszyć razem z tobą...-powiedziała do mnie Fran.
-Nie przepraszaj, teraz najważniejszy jest Marco-powiedziałam i przytuliłam Fran-Nie martw się, on jest silny, więc nic mu nie będzie.

Pół godziny później:

   W końcu przyszedł lekarz. Fran i rodzice Marco wstali jak oparzeniu i podbiegli do lekarza.
-Co z Marco?
-Wszystko jest w dobrze. Ma złamaną rękę i jest trochę poobijany, ale wyjdzie z tego-powiedział lekarz.
-A... Tamten drugi chłopak?-zapytała pani Tavelli.
-Jest w gorszym stanie, ale również z tego wyjdzie.
-Możemy go zobaczyć?
-Tak, ale tylko kilka osób. Proszę krótko z nim porozmawiać, bo chłopak musi odpoczywać.
-Dobrze-Fran zwróciła się do mnie-Violu, jedźcie już do domu. Dziękuję, że przyjechałaś.
-Jesteś pewna? Jeśli chcesz, to mogę tu z tobą zostać.
-Nie, nie ma takiej potrzeby. Naprawdę.
-Dobrze, ale jakby coś, to dzwoń-przytuliłyśmy się.
   León odwiózł nas do domu. Po drodze opowiadałam mamie o Studio 21. Resztę opowiem w domu. Mina taty, Angie i babci, gdy zobaczą mamę będzie bezcenna.
-Zobaczymy się jutro?-zapytałam, gdy byliśmy już pod domem. Mama poszła trochę dalej, więc my mogliśy chwilę porozmawiać.
-A nie chcesz spędzić trochę czasu z mamą?
-Spokojnie... Dla ciebie też znajdę chwile-uśmiechnęliśmy się do siebie-Spotkajmy się w Resto o 14.00, ok?
-Ok, do jutra-powiedział León i pocałował mnie w policzek, po czym zwrócił się do mojej mamy-Do widzenia!
-Do widzenia!-odpowiedziała mama. 
   Pomachałam mu na pożegnanie, a gdy straciłam go z oczu razem z mamą zaczęłyśmy wymyślać plan. Jak ich zaskoczyć?
María
   Jestem bardzo zadowolona! Mina mojej siostry, mamy i Germána będzie bezcenna! Nie mogę się doczekać, gdy wszystko im opowiem i sprawa będzie wyjaśniona. Bardzo chcę się dowiedzieć więcej na temat Violetty, bo w tej chwili opowiada o wspaniałych rzeczach, a znając Germána Viola miała ciężkie dzieciństwo...
   Postanowiłyśmy, że po prostu wejdziemy i zobaczymy reakcję rodziny. Tak właśnie zrobiłyśmy. Otworzyłyśmy drzwi i weszłyśmy do środka.
-Już jestem!-krzyknęła Violetta.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 46
Jak Wam się podoba?
Jak pewnie zauważyliście u mnie na blogu
Angie i María są bliźniaczkami. ;)

Użyłam pomysłu Alex Verdas z bloga: LINK
Dziękuję za pozwolenie ;)
*Angelika*

Rozdział 45


Violetta
   Uśmiechnięty León wszedł do mojego pokoju i usiadł koło mnie.
-Mówiłaś Fran o ojcu?-zapytał nadal uśmiechnięty.
-Nie, nie chciałam psuć jej wyjazdu... Jest taka szczęśliwa, ale na początku pokłóciła się z Marco o jakąś Lucianę... To podobno jego była... Ale już się pogodzili i miło spędzają czas.
-Aha...-powiedział tylko, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-León?
-Hmm?
-Co ty taki szczęśliwy jesteś?-zapytałam podejrzliwie.
-Kocham Cię po prostu...-powiedział i pogłaskał mnie po policzku.
-I?-dopytywałam.
-No co? Już nie mogę być szczęśliwy tylko z twojego powodu?-zapytał wstając.
-Możesz.., ale ja myślę, że jest coś jeszcze...
-Rozmawiałem z twoim tatą-powiedział spokojnie.
-Boże... I co?
-Powiedział, że jeśli będziesz szczęśliwa, to możemy być razem.
-Nie wierzę... Naprawdę!?
-Tak, naprawdę!-po tych słowach Leóna, pisnęłam z zachwytu i rzuciłam mu się na szyję, a on kręcił się mocno mnie trzymając.

2 tygodnie później:

   Jestem bardzo szczęśliwa! Wszystko się ułożyło! Tata, choć obserwuje Leóna i ma do niego mieszane uczucia, stara się. Jesteśmy z Leónem szczęśliwi, teraz już nikt nam nie przeszkadza! Francesca i Marco wrócili i też są szczęśliwi, to samo Naty i Maxi. Angie i Pablo spędzają ze sobą dużo czasu. Babcia już dawno wyszła ze szpitala, a ja pilnuję, żeby o siebie dbała. Wszystko jest idealne! No... prawie idealne... Fran nie może zapomnieć o tym wszystkim, co zrobiła Ludmiła... A gdy powiedziałyśmy o tym Cami, ta również nie była szczęśliwa z tego powodu... Tylko Naty pogodziła się z Ludmiłą, ale nie są najlepszymi przyjaciółkami... Camila na swoim wyjeździe jest bardzo szczęśliwa, nic więcej nie wiemy, bo ona nie chce nam powiedzieć... Umówiłyśmy się, że jak wróci, to urządzimy Babski Wieczór i wszystko obgadamy.
   Został już tylko miesiąc do końca wakacji i wracamy do szkoły! Czas tak szybko leci... Cieszę się, że wrócimy do Studia, bo kocham tą szkołę, ale chcę się jeszcze trochę nacieszyć wakacjami.
   Pojutrze León ma urodziny! On nic o tym nawet nie wspomina, chyba chce sprawdzić, czy pamiętam albo sam zapomniał... Nie ważne... Ja będę udawała, że o niczym nie wiem, że nie pamiętam.. Dzisiaj León przyjdzie po mnie i mamy iść na spacer.
"-Właśnie! León będzie tu za pół godziny, a ja nie jestem gotowa!"-pomyślałam.
   Szybko poszłam do łazienki się przygotować. Na szczęście, zdążyłam w samą porę! Zeszłam na dół i zobaczyłam babcię otwierającą drzwi.
-Dzień dobry, León.
-Dzień dobry, jak się pani czuję?-zapytał León wchodząc do salonu.
-Bardzo dobrze. Dziękuję-uśmiechnęła się Angelika i wróciła do kuchni. Razem z Olgą pichcą ciasto. Mniamm.
-Cześć kochanie-powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Cześć, idziemy?-zapytałam.
   León złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Spacerowaliśmy trzymając się za rękę i rozmawialiśmy o tym, jaki to León jest cudowny.
-Jesteś niemożliwy!
-O co ci chodzi? Przecież mówię prawdę! Jestem cudowny, inaczej byś mnie nie kochała-powiedział pewnym siebie głosem, a ja przytuliłam się do niego.
   Doszliśmy do miejsca, w którym prawie się pocałowaliśmy. Usiedliśmy na tej samej ławce. Siedzieliśmy, a ja opierałam głowę na jego ramieniu.
Francesca
   Przed chwilą dostałam sms-a od Cami.
Hej. Wracam za 2 tygodnie. Wszystko Wam opowiem. Jestem szczęśliwa! ;D 



Cami

   Cieszę się. Bardzo się za nią stęskniłam, zresztą tak, jak my wszyscy. Moja przyjaciółka wróci odmieniona i znów będzie się uśmiechać.
   Ja również jestem szczęśliwa. Już zapomniałam o incydencie z tą... dziewczyną. Ona się później już nie odzywała, więc nie mam się o co martwić.Teraz czekam na Marco. Zaprosił mnie dzisiaj na radkę. Nie mogę się doczekać. Będzie tu za 15 min. Jestem już gotowa, więc pozostało mi tylko czekać... 

Pół godziny później:

   Co jest!? Marco nigdy się nie spóźnia... Nie wiem, co się dzieje... Próbuję się do niego dodzwonić, ale nie odbiera... Coś musiało się stać! W głowie mam już najgorsze scenariusze. Między innymi Lucianę... Może do siebie wrócili... Nie! Nie mogę tak myśleć! Przecież Marco mnie kocha... 
   Poczekam jeszcze chwilę i będę próbowała się do niego dodzwonić, a jak to nic nie da pójdę do niego do domu zapytać, co się stało...
León
   Siedzieliśmy na ławce i rozmawialiśmy o tym, jaki jestem idealny...
-Jestem przystojny, zabawny, mądry, inteligentny, cudowny...-mówiłem, a Violetta się śmiała.
-Po prostu ideał!
-No właśnie! Cieszę się, że to widzisz...-powiedziałem, a Viola przytuliła się do mnie. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążyłem.
-Cśś... Słuchaj. Słyszysz?-zapytała cicho.
-Co?-szepnąłem-Nie słyszę niczego oprócz ptaków.
-No właśnie o to mi chodzi. Słuchaj, jak pięknie śpiewają...
-Nie tak ładnie, jak ty-powiedziałem, a ona się uśmiechnęła i ponownie oparła głowę na moim ramieniu. Siedzieliśmy tak przez chwilę. Nic nie mówiliśmy, tylko słuchaliśmy śpiewu ptaków.
-León?-po jakimś czasie Violetta mocniej ścisnęła moją dłoń i wyprostowała się. Trochę się zmartwiłem, bo gdy to mówiła, głos jej drżał. 
Violetta
-Co się stało?-zapytał troskliwie León. Po moim policzku popłynęła łza... Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 45
Jak Wam się podoba?


*Angelika*

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 44


León
   Poszliśmy razem na spacer. Violetta była smutna, ciągle nie mogła uwierzyć, że jej najgorsze obawy się potwierdziły. Jej własny ojciec zrobił jej takie... świństwo. Sam jestem w szoku...
   Idziemy w milczeniu, trzymając się za ręce. Bardzo ją kocham i widzę, jak cierpi... Zrobię wszystko, żeby na jej twarzy znowu zagościł uśmiech.
Violetta
   Poszliśmy do lasu. Wiedziałam, że po tej sprawie z Ludmiłą, tata może zrobić coś, żeby rozdzielić mnie i Leóna, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że to się nie stanie... A jednak... Jestem zawiedziona, zła, smutna, rozczarowana... Cieszę się, że León jest przy mnie. Nic nie mówi, po prostu jest... Za to go kocham, on zawsze jest przy mnie... Sama jego obecność sprawia, że mój humor się poprawia.
   Usiedliśmy pod drzewem. Nie wiem, dlaczego akurat pod drzewem skoro obok jest ławka... Nie ważne... Usiedliśmy pod tym drzewem, a León objął mnie ramieniem.
-Kocham Cię-powiedziałam.
-Ja ciebie też, tylko że bardziej-powiedział i pocałował mnie.
-Jasne-powiedziałam sarkastycznie i położyłam głowę na jego ramieniu-Chciałabym tu tak zostać i nigdzie się nie ruszać. Lubię las... Mogłabym tu zamieszkać, bo jest tak cicho, spokojnie...
-I ja tu jestem-powiedział dumnie León.
-Tak, a to najważniejsze-uśmiechnęłam się.
-Ale wiesz, że musisz porozmawiać z ojcem?
-Po tym, co zrobił nie mam ochoty nawet na niego patrzeć!-wstałam i usiadłam na ławce.
-Rozumiem, ale mimo wszystko to twój tata...-powiedział i usiadł koło mnie-To, co zrobił było złe, ale zrobił to, żeby cię chronić...
-To absurdalne. Przed czym chciał mnie chronić? Przed tobą? No chyba, że masz jakieś złe zamiary i wcale mnie nie kochasz...-spojrzałam na niego podejrzliwie, a po chwili oboje się zaśmialiśmy.
-Nigdy nie wiadomo, co knuje León Verdas! A wracając do sprawy, to każdy popełnia błędy...-powiedział, ale mu przerwałam.
-Nie broń go, León! Tata od dziecka niszczy mi życie, a teraz kiedy jestem wreszcie szczęśliwa robi to ponownie!
-Nic takiego się nie stało... Przecież nas nie rozdzielił-tu León miał po części rację, ale bez względu na wszystko, jestem zła na ojca i to się nie zmieni.
-Ale miał taki zamiar! Co będzie, jeśli kiedyś mu się uda!?-po moim policzku poleciała łza, którą León natychmiast starł i mocno mnie przytulił.
-Na pewno mu się nie uda, nikomu się to nie uda. Obiecuję. Nie płacz...
-Wracamy już?-zapytałam, gdy przestałam płakać. Wróciliśmy do domu. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu było napisane: Francesca.
-To Fran-odebrałam i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju-Halo?
-León, mam do ciebie sprawę-powiedział Ramallo.
-Violu, zaraz przyjdę-powiedział, a ja kiwnęłam głową i poszłam do pokoju.
León
-O co chodzi Ramallo?-zapytałem.
-Od dwóch godzin próbuję się dodzwonić do twoich rodziców, ale nie odbierają...
-Dziwne, oni nie rozstają się z telefonem...
-Dam ci papiery, które twoi rodzice muszą koniecznie przejrzeć. Chodzi o przedłużenie umowy z nami, więc niech to przeczytają i skontaktują się ze mną-powiedział Ramallo, wręczając dokumenty.
-Dobrze.
-Teraz możesz już zmykać do Violetty.
-Najpierw chciałbym porozmawiać z panem Castillo-powiedziałem.
-Odważny jesteś... Dobrze, więc idź. Powodzenia.
Angie
   Jestem wściekła i rozczarowana zachowaniem Germána... Jak on mógł tak postąpić!? Najpierw Ludmiła, potem odcina Violettę od tego co kocha, a na koniec próbuje zniszczyć jej związek! Viola jest zakochana, to takie piękne uczucie, a on to tak po prostu niszczy i uważa, że to dla jej dobra! 
   Poszłam do jego gabinetu. Germán siedział za biurkiem i przeglądał jakieś dokumenty. Nawet nie zauważył, że weszłam...
-Germán, musimy porozmawiać-powiedziałam oschle i usiadłam naprzeciwko szwagra.
-Jeśli chodzi o Violettę, to nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać-powiedział nie zwracając wcale uwagi na moją osobę. Dla niego chyba tylko praca się liczy...
-Nie masz wyjścia-powiedziałam stanowczo, a Germán chyba postanowił mnie wysłuchać-To, co zrobiłeś było po prostu podłe!
-Przestań mi prawić morały, Angie. Ja wiem, jak mam wychować swoją córkę.
-Ona ma niedługo 18 lat! To nie jest dziecko! Wychowałeś już ją! Violetta jest już dorosła i ma prawo decydować o tym, z kim chce być.
-On chce z nią zamieszkać! Przecież to nieodpowiedzialne!
-Mylisz się, Germán. León zaproponował to Violetcie, żeby wiedziała, że może na niego liczyć i w razie potrzeby zamieszkają razem. Jeśli się pogodzicie, nie dojdzie do tego tak szybko, tylko później, gdy będą dojrzalsi i jeszcze bardziej odpowiedzialni. Choć moim zdaniem, nie każdy zrobiłby tyle dla dziewczyny, co León dla Violetty. Według mnie są już wystarczająco odpowiedzialni. 
-Sugerujesz, że powinni razem zamieszkać!?
-Nie, to prawda, że są jeszcze młodzi, ale jest to dobre rozwiązanie problemów Violetty, jeśli wciąż będziecie się kłócić. Nie zauważyłeś, że kiedy ty próbujesz niszczyć życie własnej córce, to León jest przy niej, chroni ją i pociesza? -powiedziałam, wtedy ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę-odpowiedział Germán. Drzwi się otworzyły, a za nimi stał León. Nie sądziłam, że będzie na tyle odważny... To kolejny dowód na to, że jest odpowiedni dla Violetty-Wejdź León.
León
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałem z panem porozmawiać.
-Słucham cię-p. Castillo powiedział to tak spokojnie, że aż się zdziwiłem. Myślałem, że będzie na mnie wściekły czy coś...
-Wiem, że kocha pan córkę i stara się ją chronić. Nie wątpię, że wszystko, co pan robi, robi pan zmyślą o Violetcie, ale ja też ją kocham i nie chcę by cierpiała. Chcę tylko, żeby pan wiedział, że ja nigdy bym jej nie skrzywdził, bo Violetta jest dla mnie wszystkim.
-León.. Jeśli obiecasz mi, że uczynisz Violettę szczęśliwą, to możecie być razem...-zdziwiłem się, ale ucieszyłem, że Germán to powiedział. Chyba zrozumiał, że jego córka jest dla mnie najważniejsza na świecie. Angie też się zdziwiła, ale uśmiechnęła się.
-Oczywiście! Obiecuję!-powiedziałem uradowany.
-Ale będę cię miał na oku-powiedział p. Castillo, a ja potaknąłem i poszedłem szybkim krokiem do Violetty.
Natalia


   Umówiłam się z Maxim o 17.00. Mamy randkę! Bardzo się cieszę! Chociaż ja zawsze bardzo się cieszę na randkę z moim chłopakiem, on jest cudowny. Na pół godziny przed naszym spotkaniem byłam już gotowa i czekałam na Maxiego.
   Spóźnił się... minutę! Otworzyłam mu drzwi.
-Cześć, przepraszam za spóźnienie-powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Hej, nie szkodzi, to tylko minuta.
-Dla mnie to cała wieczność... Idziemy?
-Tak-poszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce.
   Maxi zaczął opowiadać jakieś kawały... O nie! On nie potrafi! Słuchałam tych jego nieśmiesznych żartów... Ale i tak było cudownie, bo w końcu czas spędzony z Maxim zawsze jest wspaniały!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 44
Jak Wam się podoba?
Wczoraj pobiliście rekord odwiedzin w ciągu dnia!
Było 1 665 wyświetleń!

*Angelika*

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 43


León
 Witam!
   León, bardzo mi przykro, ale powinieneś o tym wiedzieć... Violetta tylko udaje miłą i kochającą. Przykro mi to mówić, ale ona Cię oszukuje... Usłyszałem, jak rozmawiała z Angie. Mówiła o Tobie. Powiedziała: "Leon jest taki naiwny... Jak może myśleć, że go kocham? Powiedział mi, że zamieszkamy razem. Przynajmniej mi pomoże opuścić ten dom... Na pewno kupi mi własny, potem będzie mi kupował wszystko na co będę miała ochotę. Gdy już z nim zerwę, to wszystko będzie moje, ja będę z Tomasem, s biedaczek będzie smutny..." Przepraszam, ale uważam, że nie możesz być oszukiwany... .
***
   Poczułem, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy... To niemożliwe... To by znaczyło, że Violetta nigdy mnie nie kochała, oszukiwała... Nic nie rozumiem. 
   Położyłem się na łóżku i prosiłem Boga, żeby to wszystko okazało się koszmarem... Chciałem się obudzić i powiedzieć: "To tylko sen, nic więcej..." Niestety, ja ciągle leżałem na łóżku z tym samym cholernym listem w dłoni! Wiedziałem jedno: Moja Violetta nigdy by czegoś takiego nie powiedziała...
Violetta
   Po śniadaniu wróciłam do pokoju. Otworzyłam pamiętnik i zaczęłam czytać wczorajszy wpis. Opisałam ten pocałunek, co zajęło mi dwie strony, a reszta dnia nawet niecałe pół... Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Tata też był dzisiaj spokojniejszy... Myślę, że wszystko zaczyna się układać.
   Postanowiłam zadzwonić do Leóna. Pierwszy sygnał... Drugi... Trzeci... Czwarty... Piąty... Szósty... I głos, mówiący: "Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość. Pip". Zadzwoniłam drugi raz, znowu to samo. Trzeci, czwarty... Nic... León nie odbiera... Dlaczego? Trochę się zmartwiłam... Leon zawsze odbiera telefon, a jak nie, to po chwili oddzwania... Napisałam do niego sms-a: "León, dlaczego nie odbierasz? Coś się stało? Stęskniłam się... Zadzwoń. Chcę się z Tobą zobaczyć. Kocham Cię. Violetta"
Francesca
   Jestem bardzo szczęśliwa. Marco mnie rozśmiesza, dba o mnie. Bardzo go kocham, ale boję się, że ta cała Luciana będzie próbowała nas rozdzielić... Marco mówi, żebym się nią nie przejmowała, ale ja i tak się martwię... Teraz nie będę nad tym myślała, bo nie chcę znowu zepsuć nam tych "Mini Wakacji".
León
   Violetta dzwoniła do mnie i napisała sms-a. Postanowiłem do niej pójść, trzeba to wyjaśnić, przecież dobrze wiem, że to nieprawda.

Dom Violetty:

   Zapukałem do drzwi, po kilku sekundach otworzyła je Violetta.
-León!-rzuciła mi się na szyję-Dlaczego nie odbierałeś? Coś się stało?-zapytała troskliwie.
-Nie... No tak, ale to nic takiego...
-Chodź, wszystko mi opowiesz-złapała mnie za rękę i zaprowadziła do swojego pokoju-Co się stało?
-To nic takiego...-podałem jej list. Usiadała na łóżku i przeczytała go.
-Nic takiego?
-Przecież to same kłamstwa-powiedziałem-Prawda?-dodałem po chwili i usiadłem koło niej.
-Oczywiście!-zapewniła-Mam nadzieję, że w to nie uwierzyłeś...
-Czy gdybym w to uwierzył byłbym tu i czekał na buziaka?-uśmiechnąłem się, a Violetta przytuliła się do mnie. Chciałem, żeby mnie pocałowała, ale to te może być...
-Tak się cieszę-powiedziała.
-Z jakiego powodu? Ja bym się nie cieszył, gdyby ktoś opisywał o mnie same kłamstwa, próbując zniszczyć nasz związek.
-Cieszę się, bo mi ufasz...-uśmiechnęła się-A nadawcy tego listu nie udało się nas rozdzielić.
-A ja wciąż czekam na buziaka...-Violetta przysunęła się do mnie i pocałowała... w policzek-No nie mogę!-Wstałem-Dlaczego mi to robisz?
-Bo cię kocham-podeszła do mnie i się uśmiechnęła.
-Tak się nie okazuje uczuć...
-A jak?
-Tak-zbliżyłem się do Violetty i już miałem ją pocałować, kiedy do pokoju Violetty wbiegł wściekły Germán...
-Co się tutaj dzieje!?-zapytał-Wy się nie pokłóciliście?
-Nie... Dlaczego mielibyśmy się pokłócić?-zapytała Violetta podejrzliwie.
-Nie wiem, po prostu...
-Nie wierzę! To ty! To ty wysłałeś Leónowi ten cholerny list!?-Violetta bardzo się zdenerwowała, a po policzkach zaczęły jej spływać łzy...
-Jak ty się do mnie odzywasz!? Nie będę ci się z niczego tłumaczył!-pan Castillo wyszedł z pokoju.
   Czyli to ojciec Violetty przysłał mi ten list... Nie mogę w to uwierzyć...
-Co to za wrzaski!?-zapytała Angie, która właśnie weszła do pokoju Violetty. Pokazaliśmy jej list i wszystko wytłumaczyliśmy. Była w szoku...
-Nie mogę w to uwierzyć...-powiedziała po chwili.
-Mówiłam, że tata jest do tego zdolny, mówiłam, że dojdzie do tego, że będzie chciał nas rozdzielić! Mówiłam...-wybuchła płaczem i przytuliła się do mnie.
-Wszystko będzie dobrze...-próbowałem ją pocieszyć.
-Violu, nie denerwuj się... Najważniejsze, że twojemu tacie nie udało się was rozdzielić...-powiedziała Angie-Zostawię was samych... Pójdę do Germána.
   Przykro jest mi patrzeć na Violettę, gdy jest taka smutna... Jestem w szoku, że p. Castillo chciał nas rozdzielić... 
Violetta
   Nie mogę w to uwierzyć! Jak tata mógł zrobić mi coś takiego!? Znowu...  Nie mogłam nic zrobić, łzy same cisnęły mi się do oczu...
-Kochanie... Nie płacz, proszę-powiedział i przytulił mnie. Poczułam się lepiej, ale nadal byłam zła, smutna i rozczarowana.
-Pójdziemy się przejść?-zaproponowałam.
-Oczywiście-wyszliśmy z domu, powiadamiając tylko Olgę.
Andrés
   Siedzę na kanapie, mam złamany nos i oglądam telewizję. Kubuś Puchatek... Ach... Uwielbiam go i ten jego miodek... Kiedy się skończyło, wyłączyłem telewizor i zacząłem intensywnie myśleć... Co to znaczy intensywnie? Nie wiem, mama kiedyś tak mówiła: "Pomyśl intensywnie nad swoim zachowaniem, a potem przyjdź przeprosić!". Nie ważne... Kiedyś się dowiem...
   Myślę o moim śnie... Kiedy Maxi mnie uderzył, zasnąłem i śnił mi się statek kosmiczny. Tam były ófolutki i chciały prosić o radę najmądrzejszego Andresa, ale zapomniały, o co chodziło... Ófolutki powiedziały, że wrócą, jak im się przypomni. Zastanawiam się, o co chciały zapytać...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 43
Jak Wam się podoba, ófolutki?
Wiem, że miałam dodać wczoraj, ale nie miałam czasu.
Zauważyliście już pewnie ankietę.
Głosujcie! ;)
Teraz rozdziały wrócą do normy i będą pojawiały się codziennie ;)

Mam już ponad 50 000 odwiedzin!
Dziękuję za to, że jesteście ;*
*Angelika*

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 42


Leon
   Poszedłem do domu przyjaciela. Drzwi otworzył mi Maxi we własnej osobie.
-Idziemy do Resto?-zaproponowałem.
-Idziemy.
   Gdy byliśmy już w restauracji, usiedliśmy przy stoliku, a Maxi zaczął mi opowiadać, jak doszło do pobicia Andresa.
-Potem przyszła Naty i się na mnie wkurzyła-powiedział-Wyszła i trzasnęła drzwiami...
-I pobiegłeś za nią-dodałem.
-Nie...
-Jak to nie!?
-No nie... Nie pobiegłem za nią...
-Stary... Popełniłeś właśnie poważny błąd-tłumaczyłem-Zawsze, powtarzam zawsze, bez względu na to, czy ona ma rację, czy ty, zawsze musisz za nią pobiec i ją przeprosić. Przecież ją kochasz...
-No tak, ale...-próbował coś powiedzieć, ale mu przerwałem.
-Nie ma żadnego "ale" stary... Musisz ja przeprosić koniec i kropka.
-Gdyby Violetta tak się wkurzyła i trzasnęła drzwiami, też byś za nią pobiegł, chociaż uważasz, że to ty masz rację?
-Oczywiście! Słuchaj, ja nie chciałbym za żadne skarby stracić Violetty, nie pozwoliłbym na to...
-I przeprosiłbyś ją, nawet jeśli nie ma racji?
-Dokładnie, poza tym Violetta zawsze ma rację-powiedziałem uśmiechając się.
-No tak, przecież Violetta jest idealna-powiedziałem głosem pewnym siebie.
-Nie rozumiem... Dlaczego mam ją przepraszać za to, że mam rację? Gdzie w tym logika?
-Stary, miłość to nie logika! Kochasz to przepraszasz, tak to już jest...
-I jesteś pewien, że tak właśnie byś postąpił?-upewniał się.
-Na 100%-odpowiedziałem.
-Widzisz, jaki mój chłopak jest mądry?-powiedziała Violetta, która właśnie pojawiła się obok mnie i pocałowała mnie w policzek-Naty, siadaj-rozkazała przyjaciółce.
-Nie-zaprotestowała Natalia.
-Naty...-zgromiła ją wzrokiem, a ta usiadła obok Maxiego.
-Jak długo tu jesteście?-zapytałem.
-Wystarczająco...-odpowiedziała Violetta.
-Od początku?
-Tak. Teraz Maxi, powiedz Naty, czego uczył cię mój mądry chłopak...
-No stary, powiedz, że moje lekcje nie poszły w las. My już zostawimy was samych...-powiedziałem i razem z Violą wyszliśmy z RestoBandu.
Maxi
   Może Leon ma rację... W miłości nie ma logiki... Poza tym ja też nie byłem do końca bez winy... Postanowiłem przeprosić Natalię.
-Naty.... Przepraszam cię, niepotrzebnie tak naskoczyłem na Andresa... Nie powinienem tak reagować... Masz rację, tak się nie załatwia spraw. Trochę przesadziłem... Przepraszam-powiedziałem, a ona nic nie odpowiedziała, tylko mnie pocałowała. Leon miał rację.
-Ja też przepraszam, chciałeś dla nas dobrze...-powiedziała i przytuliliśmy się. Cieszę się, że już wszystko jest w porządku.
Violetta
   To, co usłyszałam w Resto, było miłe. Leon mówił, że mnie kocha, że dla niego jestem idealna... To takie słodkie... Cieszę się, że on tak o mnie myśli.
-Leon?-zatrzymałam się na chwilę i usiadłam na Naszej Ławce, obok której właśnie przechodziliśmy.
-Tak?-usiadł koło mnie i złapał mnie za rękę.
-Naprawdę myślisz, że jestem idealna?-zapytałam.
-Oczywiście, co to za pytanie? Jesteś piękna, mądra, utalentowana, dobra, miła, śliczna, cudowna i masz cudownego chłopaka-uśmiechnęłam się-Same zalety. Widzisz, jacy jesteśmy podobni? Ja mam cudowną dziewczynę, a ty cudownego chłopaka. Wątpisz w to?
-Nie... Zastanawiam się... Czym ja sobie na ciebie zasłużyłam? Ty zawsze jesteś przy mnie, a ja? Nie mam jak ci się odwdzięczyć... 
   Znowu, to samo uczucie. Leon zbliżył się do mnie, by mnie pocałować. Miałam nadzieję, że teraz nic nam nie przeszkodzi... Chyba bym się załamała... Ale czułam, że tym razem tak się nie stanie, że to właśnie ten moment. Teraz... Bez żadnych przeszkód miał się powtórzyć ten piękny pocałunek, którego wtedy nie mogłam spróbować. 
   Leon powoli zbliżył się do mnie. Nagle wszystko przestało istnieć, gdy nasze usta się złączyły. Już niczym się nie przejmowałam, nikt nie mógł nam przeszkodzić... Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Kiedy oddaliliśmy nasze wargi, ja wciąż byłam w siódmym niebie. Nadal byliśmy blisko siebie, wyszeptałam mu do ucha: "Kocham cię", a on uśmiechnął się, jakby chciał odpowiedzieć to samo, jednak milczał i ponownie mnie pocałował. Nie chciałam od życia nic więcej, tylko jego i niczego więcej...
-To mi wystarczy-powiedział i uśmiechnął się do mnie. Ja zrobiłam to samo, po czym mocno się do niego przytuliłam-Teraz chodź, idziemy do twojej babci-powiedział, wstał i wyciągnął do mnie rękę. Ja bez wahania złapałam jego dłoń i ruszyliśmy w stronę samochodu Leona, który stał niedaleko Resto.
German
   Violetta jest z tym chłopakiem cały dzień... Nie wiem, co robią, gdzie są... Pozwoliłem mu zostać na noc i zobaczyłem, że nie jest odpowiedni dla mojej córki... Violetta jest naiwna i tego nie widzi, ale ja mam doświadczenie. Jestem dorosły i znam się na ludziach. Ona musi się tego jeszcze nauczyć.
Leon
   Violetta jest niesamowita. Gdy ją pocałowałem, czułem, że niczego więcej mi nie potrzeba. Ona jest moim życiem, jest tlenem bez, którego nie potrafię żyć. Jest słońcem na niebie, jest jak woda dla kwiatów. Jest idealna, jest cudowna, jest piękna, jest jedyna w swoim rodzaju.
   Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do szpitala, aby odwiedzić babcię Violetty. Po 15 min. dojechaliśmy. Weszliśmy do szpitala. Na korytarzu stał lekarz, który zajmuję się panią Angeliką. Violetta puściła moją rękę i pobiegła w stronę mężczyzny.
-Dzień dobry-przywitała się-Jak się czuje babcia?
-Dzień dobry. Pani Angelika ma się coraz lepiej myślę, że za dwa dni będzie mogła wyjść ze szpitala pod warunkiem, że regularnie-podkreślił to słowo-będzie brała leki i robiła badania kontrolne u lekarza rodzinnego. Poza tym musi odpoczywać i nie stresować się.
-Dopilnuję tego-powiedziała uśmiechnięta-Mogę się zobaczyć z babcią?
-Oczywiście.
   Poszliśmy do sali, w której leżała babcia Violi. Porozmawialiśmy chwilę, a potem odwiozłem Violettę do domu Nie wchodziłem do środka, żeby nie denerwować ojca Violetty, który już wystarczająco mnie nie lubi. Pocałowałem Violettę na pożegnanie i wróciłem do domu. Położyłem się i myśląc o niej zasnąłem.

Następnego dnia:

   Obudziłem się bardzo szczęśliwy. Przypomniałem sobie o Violetcie i momentalnie na mojej twarzy zagościł uśmiech. Wstałem, ogarnąłem się i sprawdziłem pocztę. Były dwa listy, jeden do mamy, a drugi... do mnie. List do mamy zostawiłem w kuchni. Wróciłem do pokoju i otworzyłem list zaadresowany do mnie. To, co tam zobaczyłem przeraziło mnie...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 42
Jak Wam się podoba?
Mój wyjazd się trochę przedłużył i wracam w piątek,
ale może w tygodniu jeszcze coś dodam...

Wczoraj przeglądałam maila i zauważyłam sporo pytań typu: "Kiedy pierwszy raz Leonetty?" W komentarzach też pojawiają się takie pytania
Słuchajcie:
Violetta ma dopiero 17 lat, już niedługo 18, a Leon niedługo 19
to nie jest jeszcze czas na te sprawy... Oni są jeszcze młodzi!
Kiedyś to nastąpi, ale to musi być odpowiedni moment.
Nie rozumiem, co to za czasy, że młodzież się z tym spieszy...
Ja mam 15 lat, a Violetta w moim opowiadaniu ma mój charakter,
więc trochę sobie poczekacie... Cierpliwości!
Miłość to coś pięknego, to nie tylko seks!
Na wszystko przyjdzie czas.

*Angelika*

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 41


Leon
   Przestraszyłem się, gdy usłyszałem krzyk Violetty. Od razu pobiegłem do jej pokoju sprawdzić, co się stało.
-Kochanie, wszystko w porządku-zapytałem troskliwie i przytuliłem Violettę.
-Wszystko dobrze, po prostu miałam straszny sen.
-Violetto, co się stało?-zapytała Angie, która właśnie wbiegła do pokoju. Zaraz za nią wszedł pan Castillo ze szklanką wody.
-Miałam koszmar, ale już wszystko dobrze.
-Napij się wody-powiedział German i podał córce szklankę-Od dziecka po horrorach miałaś koszmary...
-Wiedziałeś o tym i pozwoliłeś jej oglądać taki straszny film!?-zdenerwowała się Angie.
-Nie pomyślałem o tym...-powiedział. Wyglądał jakby o tym wiedział i w ogóle się tym nie przejmował-Zostanę tu z nią, dopóki nie zaśnie.
-Nie tato, dziękuję, ale poradzę sobie-powiedziała Violetta, popijając wodę.
-Violu, tym razem akurat zgadzam się z twoim tatą. Lepiej, żebyś nie była sama-powiedziała Angie.
-Wolę, żeby Leon ze mną został...-powiedziała, trzymając moją dłoń.
-O nie moja panno. Nie pozwolę, żebyś spała z chłopakiem!
-German, nie wygłupiaj się, przecież Leon zostanie tu tylko do czasu, aż Violetta zaśnie, a potem pójdzie do pokoju-powiedziała Angie i ciągnęła pana Castillo za rękę. Potem usłyszałem jeszcze jak German mówił do Angie, że oszalała zostawiając Violettę ze mną.
-Tata to zrobił specjalnie, ale coś mu nie wyszło...-powiedziała Violetta i się zaśmiała-Ale mi się podoba...
-Śpij już-powiedziałem i cmoknąłem ją w policzek. Kiedy zasnęła wróciłem do pokoju gościnnego i sam zasnąłem.
German
   Miałem wszystko zaplanowane... Chciałem zobaczyć, jak Leon będzie się zachowywał... Nie sądziłem jednak, że wszystko potoczy się inaczej... Niby zobaczyłem, że jest czuły i troskliwy, ale teraz jest z moją córką w jednym pokoju, a jest noc... Leon to nie jest chłopak dla niej. Oni nie mogą być razem. Kiedyś myślałem, że Leon jest odpowiedni dla mojej córki, ale teraz już wiem, że Violetta zasługuje na kogoś lepszego. 
   Violetta będzie miała jeszcze jeden koszmar... Jeśli ten chłopak znowu będzie chciał to wykorzystać, przyrzekam, że tak tego nie zostawię...
Angie
   Obudziłam się o szóstej nad ranem. Poszłam do kuchni napić się wody. Przy stole siedział Leon.
-Leon, nie śpisz?-zapytałam.
-Nie, przed chwilą się obudziłem-powiedział-A pan Castillo zawsze jest taki...?
-Niestety... German tak bardzo kocha swoją córkę, że nawet nie widzi, że ją krzywdzi...-powiedziałam-Właśnie, pójdę sprawdzić, co z Violettą.
   Poszłam do pokoju siostrzenicy. Widać, że Leon najchętniej sam by to sprawdził, ale ze względu na Germana nie chciał... Gdy otworzyłam drzwi, zauważyłam, że Violetta śpi, ale coś mruczy pod nosem. Podeszłam bliżej.
-Leon...-mówiła przez sen. Znowu miała koszmar...
-Violetto, Violetto obudź się-mówiłam, ale ona dalej spała. Postanowiłam zawołać Leona. Zeszłam szybko na dół.
-Leon, chodź szybko-powiedziałam cicho, gdy byłam jeszcze na schodach. On od razu wstał z miejsca i pobiegł na górę. To takie słodkie, on się tak o nią troszczy...
   Leon wszedł do pokoju Violetty, podszedł do niej i złapał ją za rękę.
-Cii. Jestem tu, jestem-powiedział i pocałował ją w policzek. Ona od razu się uspokoiła. Tak pięknie jest patrzeć na taką prawdziwą miłość... Szkoda, że German tego nie rozumie.
Francesca
   Obudziłam się o 7.30. Kiedy wstałam zobaczyłam, że Marco wyszedł, bo nie było go w środku. To dobrze, bo nie miałam ochoty z nim rozmawiać... Na stoliku leżała kartka. Wzięłam ją do ręki. Było na niej napisane: 
   Kochanie. Wiem, że jesteś na mnie zła, ale zupełnie nie masz powodu. Napisałem Ci tę kartkę, ponieważ nie dałaś mi dojść do słowa... Ten sms, którego widziałaś jest od mojej byłej... Zerwałem z nią, bo wydawała pieniądze, które jej dawałem na prezenty dla swojego drugiego chłopaka... On na pewno z nią zerwał i dlatego teraz Luciana chce do mnie wrócić... 
Mam nadzieję, że zrozumiesz
♥Twój Marco ♥ 
   Teraz już wszystko rozumiem... Byłam taka głupia! Przez jeden sms zniszczyłam ten cudownie zapowiadający się tydzień. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać...
Violetta
   Kiedy się obudziłam, zobaczyłam Leona, który kucał przy moim łóżku i trzymał mnie za rękę.
-Leon, nie śpisz?-zapytałam, przecierając oczy.
-Nie, już nie.
-Długo tu tak siedzisz?
-Jakąś godzinkę-odpowiedział i uśmiechnął się-Przyszedłem, bo znowu śnił ci się jakiś koszmar.
-Muszę wstawać-powiedziałam i niechętnie wstałam z łóżka-Teraz cię przepraszam, ale muszę się ogarnąć-powiedziałam, po czym stanęłam na palcach, chcąc pocałować Leona, ale on mnie uprzedził. To nie był zwykły pocałunek, czułam się nieziemsko. Jeszcze nigdy nie przeżyłam czegoś takiego... Wszystkie nasze pocałunki były niezwykłe, ale ten był szczególny i wyjątkowy. Był delikatny, a zarazem bardzo namiętny. Czułam się bezpiecznie, chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. To było cudowne uczucie, z samego rana widzieć chłopaka i wiedzieć, że się troszczy, dlatego ten pocałunek był jeszcze bardziej cudowny. Mam nadzieję, że tak będzie już zawsze.
Marco
   Wyszedłem się przejść na świeżym powietrzu, myślę, że Francesca przeczytała już mój list, więc mogę wrócić. Poszedłem do domku. Kiedy otworzyłem drzwi, zobaczyłem, że Fran leży na łóżku i płacze.
-Kochanie, nie płacz...-powiedziałem i złapałem ją za rękę.
-Przepraszam-powiedziała cicho i się do mnie przytuliła. Uśmiechnąłem się, byłem bardzo szczęśliwy, że wszystko się ułożyło.
   Poszliśmy razem nad jezioro, które było niedaleko. Tam spędziliśmy resztę tego pięknego dnia.
Maxi
   Byłem bardzo wkurzony na Andresa. Po tym, czego się wczoraj dowiedziałem od Naty, byłem bardzo zły... O 12.00 poszedłem do niego, żeby mu nagadać. Zapukałem do drzwi, gdy tylko Andres je otworzył, popchnąłem go tak, że upadł na ziemię.
-O co ci chodzi!?-zapytał wkurzony.
-O to, że nie chcesz się odczepić od Natalii! Zostaw ją w spokoju. Zostaw nas w spokoju!
-Zrozum Maxi, że ona cię nie kocha! Pozwól jej na szczęście ze mną.
-Jesteś nienormalny!-podszedłem i walnąłem go z pięści w twarz. 
   Wyszedłem z jego domu i wróciłem do siebie. Byłem jeszcze bardziej wkurzony niż przedtem... Ten debil nic nie rozumie, nic do niego nie dociera! Jakim trzeba być kretynem, żeby unieszczęśliwiać dziewczynę, którą się podobno kocha!? Andres powinien się pogodzić z tym, że Naty jest ze mną szczęśliwa...
   Siedziałem w swoim pokoju i myślałem. Nagle usłyszałem pukanie.
-Proszę-odpowiedziałem. Do pomieszczenia weszła moja dziewczyna.
-Maxi!-krzyknęła-Dlaczego to zrobiłeś!?
-Co?-zdziwiłem się.
-Jak to co!? Pobiłeś Andresa!
-Zasłużył sobie...-powiedziałem spokojnie.
-Maxi, nie wierzę w to, co widzę... Jak możesz tak mówić?
-Bronisz go!?
-Złamałeś mu nos! Uderzyłeś go tak mocno, że prawie w ogóle nie mówi!
-Może zrozumie, że ma dać nam spokój...
-Tak się nie rozwiązuje spraw!-Naty wyszła z mojego pokoju i trzasnęła drzwiami. Była bardzo wściekła. Przecież nic takiego się nie stało... Nie rozumiem, o co jej chodzi... Może rzeczywiście trochę przesadziłem, ale... należało mu się!
Natalia
   Jak on mógł!? Przecież tak się nie załatwia spraw! Nie spodziewałam się tego po nim... Jestem zawiedziona... Niech się do mnie nie odzywa! Maxi w ogóle się tym nie przejął... To straszne, okazuje się, że w ogóle nie znam swojego chłopaka. Nigdy bym nie pomyślała, że Maxi posunie się do przemocy... Rozumiem, że Andres go zdenerwował, mnie też, ale to nie jest powód, żeby łamać mu nos! Jestem w szoku...
Leon
   Jestem bardzo szczęśliwy. To cudowne, gdy mogę widzieć moją dziewczynę z samego rana, nie muszę czekać i zastanawiać się, kiedy ją zobaczę... Widzę ją od rana do wieczora. Kiedy już zamieszkamy razem tak będzie codziennie! 
   Violetta poszła do łazienki, a ja zszedłem na dół. P. Castillo i Angie siedzieli już przy stole, a Olga właśnie podawała śniadanie.
-Dzień dobry-przywitałem się. Mam nadzieję, że tym razem nie zrobiłem niczego złego, żeby German miał się czego przyczepić.
-Dzień dobry-odpowiedzieli wszyscy, a ja usiadłem do stołu.
-Gdzie Violetta?-zapytał p. Castillo.
-Poszła do łazienki-odpowiedziałem.
-A miała jeszcze jakieś koszmary, bo zawsze dwa razy śniło się jej coś strasznego.
-Nad ranem-powiedziała Angie-Ale zawołałam do niej Leona i się uspokoiła.
   Po 20 min, Violetta zeszła na dół i usiadła koło mnie.
-Dzień dobry-przywitała się.
   Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy się przejść.
-Teraz już wiesz, jaki tata jest nieznośny?
-Myślałem, że mnie lubi...-powiedział i zrobił smutną minę. Przytuliłam go.
-On nikogo nie lubi...
-Nie pocieszasz mnie-powiedział Leon, a ja dostałam sms-a od Naty.
   Napisała: "Violu, przepraszam, że zawracam Ci głowę, ale pokłóciłam się z Maxim... On pobił Andresa... Możesz do mnie przyjść? Naty"
-Naty mi napisała, że pokłóciła się z Maxim, muszę do niej lecieć.
-Ja dostałem sms-a od Maxiego-Leon zaczął czytać-"Leon, pokłóciłem się z Naty... Co w tym złego, że złamałem nos Andresowi? Możesz do mnie przyjść? Maxi"
-No to w drogę-powiedziałam i pocałowałam Leona. On poszedł do Maxiego, a ja do Naty.

Dom Naty:

   Mama Natalii wpuściła mnie do domu, a ja od razu poszłam do pokoju przyjaciółki. Zapukałam, gdy usłyszałam "Proszę", weszłam. Zauważyłam Natalię leżącą na łóżku. Nie płakała, ale była smutna...
-Cześć-powiedziałam i usiadłam koło niej.
-Hej, już jesteś?
-Opowiadaj, co się stało.
-Może pójdziemy do Resto?-zaproponowała.
-Dobrze, po drodze wszystko mi opowiesz.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 41
Jak Wam się podoba?
Specjalnie dla Was znalazłam trochę czasu,
żeby wstawić rozdział.
Jest możliwość, że wyjazd mi się przedłuży,
ale w niedzielę dodam na pewno.



*Angelika*

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 40


Violetta
   Kiedy Angie i Pablo wrócili do szpitala, Leon odwiózł mnie do domu. Weszliśmy do środka. Tata siedział przy stole.
-I co z babcią?-zapytał.
-Ooo, widzę, że już wiesz...
-Tak, Angie mi powiedziała, i jak się czuje babcia?-zapytał ponownie.
-Lepiej.
-Siadajcie do stołu. Już podaję kolację!-krzyknęła Olga z kuchni.
-My zjemy u mnie-powiedziałam, ale Leon spojrzał na mnie miną mówiącą: "Nie możesz przez cały czas unikać ojca"-Dobrze...
-Też cię kocham-powiedział Leon tak cicho, żeby tata nie usłyszał i cmoknął mnie w policzek.
   Usiedliśmy do stołu. Starałam się robić wszystko, żeby atmosfera nie była tak napięta, ale niestety z tatą tak się nie da. Przynajmniej próbowałam...
German
   Kiedy zjedliśmy kolację była 21.15.
-Leon jest już późno, może zostaniesz na noc? Lepiej, żebyś nie wracał tak późno do domu...-powiedziałem, a Leona i moją córkę zamurowało. 
-Dobrze...-powiedział Leon po chwili ciszy.
-W takim razie, Olgo! Przygotuj pokój gościnny dla Leona. 
-Już idę, proszę pana-powiedziała gospodyni i poszła.
   Wszyscy byli najwyraźniej zdziwieni moją reakcją, nikt nie wiedział, że zrobiłem to tylko po to, żeby obserwować chłopaka mojej córki... Jeśli w jakikolwiek sposób zbliży się do Violetty, to nie ręczę za siebie...
Leon
   Wow! Jestem bardzo zdziwiony propozycją p. Castillo, ale jednocześnie cieszyłem się, że nie muszę się rozstawać z Violettą. Zadzwoniłem do rodziców, żeby ich poinformować. Zgodzili się.
Violetta
   Tata zaproponował Leonowi nocowanie u nas? Dziwne... Ale ja się bardzo cieszę, że nie będę musiała się z nim rozstawać. Poszliśmy do mojego pokoju.
-Nie zdziwiło cię zachowanie taty?-zapytałam.
-Zdziwiło i to bardzo, ale się cieszę-powiedział i pocałował mnie.
-Ja też się cieszę. Leon...-usiadłam na łóżku, a on usiadł koło mnie.
-Co się stało? -zapytał.
-Słyszałam, jak rozmawiałeś z moją babcią... Czy ona umrze?-zapytałam a po policzku spłynęła mi łza.
-Nie, oczywiście, że nie... Wszystko będzie dobrze, nie martw się... Wiesz, ile ludzi po zawale żyje normalnie?-pocieszał mnie Leon.
-No tak, ale to już drugi zawał... Leon, ja nie chcę, żeby babcia umarła-powiedziałam i rozpłakałam się.
-Nie płacz...-mocno mnie przytulił-Twoja babcia niedługo wyjdzie ze szpitala i wszystko będzie, jak dawniej.
Francesca
   Nadal jestem bardzo zła, zawiedziona i smutna... Nie wiem, co mam myśleć... W głowie mam same najgorsze scenariusze tej historii. Dlaczego ten pięknie zapowiadający się tydzień zamienia się w piekło? Dlaczego Marco nie może być tym, za kogo go uważałam, tylko musi być draniem... Dlaczego ja go wciąż kocham? Dlaczego to mnie właśnie spotyka? Dlaczego...
Marco
   Francesca jest smutna i nadal nie chce ze mną rozmawiać... Nie wiem już, co mam robić... Spróbuję jeszcze raz z nią porozmawiać, może pozwoli mi wszystko wytłumaczyć... Otworzyłem drzwi i po cichu wszedłem do środka... Fran siedziała na kanapie, usiadłem koło niej.
-Fran...-zacząłem-To nie tak, jak myślisz... Pozwól mi wyjaśnić...
-Nie-powiedziała oschle-Idź sobie. 
-Jest 22.00, chyba nie będziesz mi kazała spać na dworze.
-Nie, ale jest tylko jedno łóżko, więc śpisz na kanapie-powiedziała i rzuciła mi poduszką w twarz. Rzeczywiście jest tylko jedno łóżko... Miałem nadzieję, że będziemy w nim razem tak, jak ostatnio, ale rozumiem, że po tym wszystkim Fran chce, żebym spał na kanapie.
-Dobrze, ale pozwól mi to wyjaśnić...-próbowałem coś powiedzieć, ale Francesca nie chciała mnie słuchać. Poszła do łazienki się umyć i przebrać w piżamę. Kiedy wyszła spróbowałem ponownie. Niestety... bez skutków. Poszedłem do łazienki, a kiedy wyszedłem Fran już spała. Sam położyłem się na kanapie, przykryłem kocem i zasnąłem. 
Natalia
   Byłam zła na Andresa. Wróciłam do domu. Maxi czekał na mnie w salonie. Zupełnie zapomniałam, że mieliśmy się spotkać...
-Maxi, przepraszam cię. Zapomniałam-powiedziała łapiąc się za głowę i usiadłam na kanapie koło mojego chłopaka.
-W porządku, coś się stało? Jesteś smutna?-zapytał z troską.
-Raczej wkurzona.
-Andres?
-On jest nienormalny... Głupi, jak but i nic nie rozumie-opowiedziałam Maxiemu o tym, że byłam u Andresa i bardzo mnie zdenerwował. Maxi próbował mnie pocieszać, ale widać było, że sam najchętniej by mu przyłożył...
Violetta
   Siedzieliśmy z Leonem w moim pokoju, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi. To była Angie.
-German chce obejrzeć z wami jakiś film-powiedziała.
-Co?-zdziwiłam się-Tata jest dzisiaj zbyt miły...
-Może chce się z tobą pogodzić... Chodźcie na dół-powiedziała i wyszła z pokoju.
-On coś knuje...
-Nie, twój tata chce po prostu spędzić z tobą trochę czasu-powiedział Leon.
-Dobra, chodźmy już-złapałam Leona za rękę i zeszliśmy do salonu.
-Co chcecie obejrzeć? Może jakiś horror-zaproponował tata.
-Może być-odpowiedziałam. Tata włączył film, a my usiedliśmy na kanapie.
-Zaraz wrócę-powiedział i poszedł do gabinetu.
   Tata wrócił po 5 min. i specjalnie usiadł między mną a Leonem. Nie mógł usiąść koło Angie!?
-Tato, nie wygłupiaj się-wstałam i usiadłam między tatą, a moim chłopakiem. Siedzieliśmy i oglądaliśmy horror. Tata ciągle nas obserwował. Film był naprawdę straszny, ale Leon trzymał mnie za rękę, więc się nie bałam. Po filmie poszłam do łazienki, a potem do swojego pokoju. Czekałam na Leona, bo obiecał, że przyjdzie dać mi całusa.
Leon
   Przed pójściem do spania poszedłem do Violetty, żeby powiedzieć jej dobranoc. Wszedłem do jej pokoju, a ona leżała w łóżku. Jeszcze nie spała, uśmiechnęła się na mój widok. Podszedłem do niej, pocałowałem ją w policzek, a ona się podniosła i pokazała, że chce abym ją pocałował w usta. Ja z chęcią usiadłem koło niej i delikatnie ją pocałowałem. 
-Dobranoc-powiedziałem.
-Dobranoc-odpowiedziała cicho, a ja wyszedłem z jej pokoju. Gdy zamknąłem drzwi i chciałem już iść spać, na drodze stanął mi pan Castillo.
-Co robiłeś w pokoju Violetty?-zapytał.
-Poszedłem powiedzieć dobranoc-odpowiedziałem, wtedy przyszła Angie i mnie uratowała.
-German zostaw go w spokoju... Chodź już-pociągnęła go za rękę-Dobranoc Leon.
-Dobranoc-odpowiedziałem i poszedłem spać.
   W nocy obudziły mnie krzyki.
-Aaaa!!!-to była Violetta...


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 40
Wiem, jestem wredna kończę w takim momencie...
Jak będzie ponad 20 komentarzy, a ja będę miała ochotę
być miła, to wstawię następny rozdział.
A jak nie, to poczekacie sobie trochę, bo  wyjeżdżam :)
Wracam w niedzielę.

Tak swoją drogą to już 40 rozdział...
Jak to szybko zleciało...



*Angelika*

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 39


Violetta
-Angie, powiedz, co się stało.
-Angelika...miała zawał...
-Co!?-nagle do moich oczu napłynęły łzy.
-Jest w szpitalu.
-Dobrze, zaraz tam będę-rozłączyłam się i zaczęłam płakać. Przytuliłam się do Leona. Byłam załamana... 
-Kochanie, co się stało?-zapytał troskliwie Leon i otarł moje łzy.
-Moja babia jest w szpitalu... Miała zawał...-Leon spojrzał na mnie i mocno mnie przytulił.
-Wszystko będzie dobrze... Zobaczysz...-I znowu. Leon jest przy mnie w najtrudniejszych momentach. Jestem mu bardzo wdzięczna. Zawiózł mnie do szpitala...
   Angie siedziała zapłakana na ławce, a obok niej siedział Pablo i ją pocieszał. Pablo jest jak Leon... Pociesza i jest przy Angie zawsze, gdy ta go potrzebuje. Jest troskliwy, czuły, kochany. Zupełnie jak Leon.
-Angie! Cześć Pablo.
-Cześć.
-Co z babcią?-zapytałam.
-Teraz trwa zabieg...-powiedziała smutno.
-Dzwoniłaś do taty?
-Dzwoniłam kilka razy, ale nie odbiera...
-No tak... Cały tata... Tylko praca się dla niego liczy!
-Nie denerwuj się-powiedział Pablo-Gdyby twój tata wiedział, na pewno by tu był...-Niby racja, ale co z tego, skoro on ciągle pracuje...
Francesca
   Jestem załamana... Od godziny siedzę tu i myślę... Zastanawiam się, dlaczego on mi to zrobił... Ja go tak bardzo kochałam i nadal kocham... Było tak pięknie... Gdyby nie ten sms, ale przynajmniej się dowiedziałam i nie dam się wykorzystywać. Kimkolwiek jest ta cała Luciana, ja nie pozwolę, żeby ktoś, a już zwłaszcza osoba, którą kocham mnie oszukiwała! Nie pozwolę na to!
Natalia
   Andres ciągle mnie męczy... Nie wiem, o co mu chodzi, dlaczego nie może się pogodzić z tym, że jestem szczęśliwa z Maxim... Widzę, że Maxi już niedługo wybuchnie, boję się, że wpadnie na jakiś głupi pomysł uspokojenia Andresa... Muszę coś z tym zrobić... Już raz pokłóciłam się z Maxim o Andresa, nie chcę, żeby to się powtórzyło.
   Postanowiłam, że pójdę do Andresa i powiem mu do słuchu.

Pół godziny później:

   Jestem już pod domem Andresa. Zapukałam do drzwi, które po chwili się uchyliły i wyłonił się mój były chłopak, który bardzo się ucieszył, gdy mnie zobaczył. Ja niestety nie podzielałam jego szczęścia, wręcz przeciwnie, byłam zła.
-Naty, przyszłaś do mnie? Wejdź-Andres otworzył szerzej drzwi i wpuścił mnie do środka-Wiedziałem, że w końcu zrozumiesz, że to nie Maxi jest ci przeznaczony, tylko ja-powiedział Andres pewnym siebie głosem.
-Andres! Nie gadaj głupstw!-powiedziałam i zdenerwowana weszłam do środka.
-Kiedy jesteś wkurzona, wyglądasz ślicznie.
-Zrozum, że między nami nic już nigdy nie będzie!-krzyczałam.
-To przez Maxiego, tak? Co on ci zrobił? Dlaczego po prostu mu nie powiesz, ze nie chcesz z nim być?-pytał, a jego spokój denerwował mnie.
-Bo go kocham!
-Tylko tak ci się wydaje. On tobą manipuluję, ale ja ci pomogę zrozumieć, że to mnie kochasz.
-Widzę, że nic tu nie zdziałam...-powiedziałam zrezygnowana.
-Co znaczy zdziałać?-zapytał, a ja wywróciłam oczami.
-Zapamiętaj sobie raz na zawsze, odczep się ode mnie i od Maxiego!-powiedziałam i wyszłam, trzaskając drzwiami.
-"Dlaczego Andres jest taki głupi!? Co ja w nim widziałam?"-pomyślałam i zastanawiałam się nad tym całą drogę do domu.
Violetta
   Czekaliśmy na lekarza.
-Ile to jeszcze będzie trwało!?-niecierpliwiłam się.
-Spokojnie, chwilę to musi trwać...-Leon próbował mnie uspokoić-Idę się napić. Przynieść wam coś?
-Nie-powiedziała zamyślona Angie.
-Ja też dziękuję-powiedział Pablo.
-A ty Violu?
-Wodę poproszę-powiedziałam cicho, a Leon poszedł.
   Po chwili przyszedł lekarz.
-Co z mamą?-zapytała Angie.
-Pani Angelika czuje się lepiej, ale nie wolno jej denerwować-powiedział lekarz.
-Jak długo będzie musiała zostać w szpitalu?-zapytałam.
-To zależy od stanu zdrowia pacjentki. Myślę, że za tydzień pani Angelika będzie mogła wrócić do domu.
-Czy można ją zobaczyć?-zapytała Angie.
-Tak, ale tylko jedna osoba... Pani mama musi odpoczywać-powiedział lekarz i odszedł.
-Idź Angie-powiedziałam, chociaż bardzo chciałam się zobaczyć z babcią.
-Dobrze-powiedziała ciocia i weszła do sali, w której leżała Angelika.
   Leon wrócił z butelką wody.
-Proszę-powiedział.
-Dziękuję. Idziemy się przejść?-zapytałam, po czym wzięłam łyka wody mineralnej.
-Pewnie, chodźmy-Leon złapał mnie za rękę i wyszliśmy ze szpitala. Usiedliśmy na ławce.
-Leon, przepraszam cię... Ja też bardzo chciałam spędzić ten dzień tylko z tobą-powiedziałam.
-Przestań, nie masz za co mnie przepraszać. Zdrowie twojej babci jest teraz najważniejsze, a ten dzień sobie jeszcze nadrobimy, spokojnie-powiedział i przytulił mnie-Nie płacz, nie lubię, kiedy jesteś smutna...
-Kocham cię-powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Wiem kochanie, ja ciebie też-powiedział i delikatnie mnie pocałował. Nie był to ten pocałunek, na który czekałam w parku, ale bardzo mi tego brakowało. Od razu poczułam się lepiej.
   Wróciliśmy do szpitala. Angie właśnie wychodziła z sali babci.
-Violu, jak chcecie, to możecie wejść. My jedziemy teraz do domu po najpotrzebniejsze rzeczy i jakieś picie, bo sklepik szpitalny jest już zamknięty.
-Dobrze-powiedziałam i razem z Leonem weszłam do sali-Cześć babciu, jak się czujesz?
-Cześć dzieciaki, ja się bardzo dobrze czuję. Oni przesadzają, trzymając mnie w tym szpitalu-powiedziała babcia, a ja się uśmiechnęłam-Violu, przyniesiesz mi coś do picia?
-Pewnie-powiedziałam i wyszłam z sali. Szybko zorientowałam się, że przecież sklep jest już zamknięty, więc wróciłam, kiedy chciałam już wchodzić usłyszałam rozmowę.
-Leon-mówiła babcia-Ja przeżyłam już swoje lata i dwa zawały. Liczę się z tym, że już niedługo może nie będzie mnie tutaj z Wami...-po tych słowach, spłynęła mi łza.
-Niech pani tak nie mówi...
-Trzeba brać pod uwagę każdą możliwość... Leon, Violetta bardzo cię kocha i wiem, że ty też kochasz ją. Jeśli mnie już nie będzie... Dbaj o nią, wiesz jakie ma problemy z ojcem...
-Niech się pani nie martwi. Zrobię wszystko, żeby Violetta była szczęśliwa.
-Babciu-weszłam do sali-sklep jest już zamknięty, ale Angie powiedziała, że przyniesie Ci coś.
-No tak, zapomniałam, że jest już prawie ósma, a sklep jest otwarty do osiemnastej...-powiedziała babcia.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 39
Jak Wam się podoba?
Jutro dodam następny,
a potem przez kilka dni nie będzie rozdziałów,
bo jadę do babci...

*Angelika*