Ludmiła
Wspaniale! Prawie nikogo nie ma w Studiu... Okej, rozumiem, że jest początek roku i jest trochę zamieszania ze względu na przesłuchania i w ogóle, ale żeby opuszczać zajęcia? Mimo, że po korytarzach kręci się mnóstwo osób, bez moich przyjaciół jest tak dziwnie pusto. Moich przyjaciół... Jak to ładnie brzmi... I pomyśleć, że jeszcze przed wakacjami nikogo nie mogłam tak nazwać... Cieszę się, ze już wszystko jest dobrze, ale chyba nadal nikt nie może się przyzwyczaić do tego, że nikogo nie obrażam, nie poniżam, nie wykorzystuję... Widzę to po tym, jak na mnie patrzą... To takie nieprzyjemne uczucie wiedzieć, że każdy uważa mnie za żmiję. Mam nadzieję, że to minie...
W tej chwili mam poważniejsze problemy, a mianowicie Federico... On jest jakiś... Nie da się z nim wytrzymać! Jest taki pewny siebie. Mówią, że podobny do mnie, ale ja tak nie uważam. Jest denerwujący. Nie wiem nawet, co mi się w nim podoba, że nie mogę przestać o nim myśleć...
Do sali wszedł Pablo i reszta nauczycieli. Mieli coś ogłosić. Ciekawe co... Może chodzi o nowych uczniów? No nieważne. Zaraz się dowiemy.
- Witajcie, moi drodzy... - spojrzał na nas - Gdzie są wszyscy? Widzę, że tylko połowa raczyła przyjść...
- Tak. Violetta łazi gdzieś z Leonem, Francesca z Marco, Camila z Broduey'em, a Naty i Maxi... gdzieś osobno... Kochane gołąbeczki... Zemszczę się za to, że zostawili mnie na pastwę losu z nim - wskazałam na Federico - Z nim się nie da wytrzymać!
- Ludmiła, nie przesadzaj. Zazdrościsz mi mojego talentu, skarbie - powiedział uśmiechnięty i założył ręce na pierś, a ja się zaśmiałam.
- Akurat ja to nie muszę ci niczego zazdrościć. Wszyscy dobrze wiemy, że jestem tu najbardziej utalentowana!
Federico chciał coś odpowiedzieć, ale nie zdążył, bo przerwał mu Gregorio.
- Dobra, dobra. Dosyć tego. Wy musicie się męczyć ze sobą, a ja za wami. Musimy to jakoś przeżyć.
- Dobrze, więc przejdźmy do rzeczy - zaczął Pablo - W tym roku podjęliśmy współpracę z pewnym programem telewizyjnym. Nazywa się "You-mix" Więcej powie wam prowadzący program Mar... Mar...
- Marotti! - krzyknął jakiś facet wchodząc na scenę. Miał na sobie rzucający się w oczy niebieski szal.
- Tak, tak. Martotti.
- Marotti. Ma-rot-ti! Marotti!
- A co ja powiedziałem?
- Nieważne. Jestem Marotti i prowadzę program "The You-mix" - facet zaczął nam opowiadać o programie, w którym będziemy mogli wystąpić - "Talenty 21". Wytłumaczył nam zasady. Nagrodą będzie trasa koncertowa i nagranie płyty. Zgłaszać można się w ciągu trzech dni.
- Oczywiście ja wygram! - krzyknęliśmy razem ja i Fede.
- Nie, ja! - sprostowałam.
- Chyba śnisz, złotko! - i tak kłóciliśmy się przez resztę dnia.
W tej chwili mam poważniejsze problemy, a mianowicie Federico... On jest jakiś... Nie da się z nim wytrzymać! Jest taki pewny siebie. Mówią, że podobny do mnie, ale ja tak nie uważam. Jest denerwujący. Nie wiem nawet, co mi się w nim podoba, że nie mogę przestać o nim myśleć...
Do sali wszedł Pablo i reszta nauczycieli. Mieli coś ogłosić. Ciekawe co... Może chodzi o nowych uczniów? No nieważne. Zaraz się dowiemy.
- Witajcie, moi drodzy... - spojrzał na nas - Gdzie są wszyscy? Widzę, że tylko połowa raczyła przyjść...
- Tak. Violetta łazi gdzieś z Leonem, Francesca z Marco, Camila z Broduey'em, a Naty i Maxi... gdzieś osobno... Kochane gołąbeczki... Zemszczę się za to, że zostawili mnie na pastwę losu z nim - wskazałam na Federico - Z nim się nie da wytrzymać!
- Ludmiła, nie przesadzaj. Zazdrościsz mi mojego talentu, skarbie - powiedział uśmiechnięty i założył ręce na pierś, a ja się zaśmiałam.
- Akurat ja to nie muszę ci niczego zazdrościć. Wszyscy dobrze wiemy, że jestem tu najbardziej utalentowana!
Federico chciał coś odpowiedzieć, ale nie zdążył, bo przerwał mu Gregorio.
- Dobra, dobra. Dosyć tego. Wy musicie się męczyć ze sobą, a ja za wami. Musimy to jakoś przeżyć.
- Dobrze, więc przejdźmy do rzeczy - zaczął Pablo - W tym roku podjęliśmy współpracę z pewnym programem telewizyjnym. Nazywa się "You-mix" Więcej powie wam prowadzący program Mar... Mar...
- Marotti! - krzyknął jakiś facet wchodząc na scenę. Miał na sobie rzucający się w oczy niebieski szal.
- Tak, tak. Martotti.
- Marotti. Ma-rot-ti! Marotti!
- A co ja powiedziałem?
- Nieważne. Jestem Marotti i prowadzę program "The You-mix" - facet zaczął nam opowiadać o programie, w którym będziemy mogli wystąpić - "Talenty 21". Wytłumaczył nam zasady. Nagrodą będzie trasa koncertowa i nagranie płyty. Zgłaszać można się w ciągu trzech dni.
- Oczywiście ja wygram! - krzyknęliśmy razem ja i Fede.
- Nie, ja! - sprostowałam.
- Chyba śnisz, złotko! - i tak kłóciliśmy się przez resztę dnia.
Violetta
Wróciliśmy na tor.
- Macie miny, jakbyście się chcieli zaraz pozabijać... - powiedziała Lara, gdy nas zobaczyła, po czym zwróciła się bezpośrednio do mnie - Co przeskrobał?
- Dlaczego uważasz, że to moja wina? - oburzył się Leon.
- Hmm... Niech pomyślę... Bo jesteś facetem!?
- Dokładnie. Nic dodać nic ująć - odezwałam się.
- Poddaję się... Ale i tak wiem, że jestem idealny!
- Tak, tak. Idź już lepiej pokazać swojej dziewczynie, jak jeździsz.
- Tylko uważaj na siebie - ścisnęłam mocniej jego dłoń.
- Nie martw się, Violu - pocałował mnie w policzek i poszedł na "Start", po czym wsiadł na tę maszynę i założył kask...
Nie powiem, że się nie przejmowałam, bo bałam się jak cholera. Gdyby coś mu się stało... Nie. Nie chcę nawet o tym myśleć... Nie przeżyłabym tego...
I ruszył... Jechał bardzo szybko, raczej pędził, a ja patrzyłam na to wszystko ze strachem w oczach, ale jednocześnie z podziwem. Jestem szczęśliwa, że Leon chce rozwijać swoją pasję. Naprawdę podziwiam go za jego odwagę i determinację, ale mimo wszystko bałam się...
Lara stała obok mnie i mierzyła Leonowi czas, co jakiś czas uspokajając mnie.
- Leon wie, co robi - mówiła - Nie martw się. Jest jednym z najlepszych, Violetto.
- Wiem, ale mimo wszystko trochę się denerwuję...
- To normalne, przecież go kochasz, ale patrząc strony samej jazdy, to Leon jest w stanie wygrać mistrzostwa. Powinnaś być z niego dumna.
- Jestem. Nie wątpię w to, że Leon jest najlepszy i z całą pewnością zajmie pierwsze miejsce! Wspaniale śpiewa, tańczy... Teraz jeszcze jeździ... W ogóle jest taki cudowny... - rozmarzyłam się.
- Co ta miłość robi z człowiekiem... - westchnęła Lara.
- A ty? Nie jesteś zakochana?
- Ta... W motorach. Nie no, jest taki jeden, ale... To nie wypali.
- Dlaczego nie? Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz...
Lara wcale nie jest taka zła, jak myślałam... Fajnie mi się z nią rozmawia, ale nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego właśnie ona mi się przyśniła? Jest w kimś zakochana, więc niemożliwe, żeby chciała zniszczyć mój związek z Leonem. Nic nie rozumiem...
Leon dojechał na metę i wrócił do nas. Od razu rzuciłam mu się na szyję.
- No stary, pobiłeś swój rekord. Coraz lepiej ci idzie! - stwierdziła.
- Się wie! W końcu jestem taki wspaniały!
- Jakbym słyszała Violettę! - wtedy zaczęła mnie przedrzeźniać - A Leon jest taki cudowny! I taki idealny!
- Ja tak nie mówię! - zaprotestowałam.
- Ale bardzo podobnie!
Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, głównie o mistrzostwach Leona, a potem on odprowadził mnie do domu.
- Macie miny, jakbyście się chcieli zaraz pozabijać... - powiedziała Lara, gdy nas zobaczyła, po czym zwróciła się bezpośrednio do mnie - Co przeskrobał?
- Dlaczego uważasz, że to moja wina? - oburzył się Leon.
- Hmm... Niech pomyślę... Bo jesteś facetem!?
- Dokładnie. Nic dodać nic ująć - odezwałam się.
- Poddaję się... Ale i tak wiem, że jestem idealny!
- Tak, tak. Idź już lepiej pokazać swojej dziewczynie, jak jeździsz.
- Tylko uważaj na siebie - ścisnęłam mocniej jego dłoń.
- Nie martw się, Violu - pocałował mnie w policzek i poszedł na "Start", po czym wsiadł na tę maszynę i założył kask...
Nie powiem, że się nie przejmowałam, bo bałam się jak cholera. Gdyby coś mu się stało... Nie. Nie chcę nawet o tym myśleć... Nie przeżyłabym tego...
I ruszył... Jechał bardzo szybko, raczej pędził, a ja patrzyłam na to wszystko ze strachem w oczach, ale jednocześnie z podziwem. Jestem szczęśliwa, że Leon chce rozwijać swoją pasję. Naprawdę podziwiam go za jego odwagę i determinację, ale mimo wszystko bałam się...
Lara stała obok mnie i mierzyła Leonowi czas, co jakiś czas uspokajając mnie.
- Leon wie, co robi - mówiła - Nie martw się. Jest jednym z najlepszych, Violetto.
- Wiem, ale mimo wszystko trochę się denerwuję...
- To normalne, przecież go kochasz, ale patrząc strony samej jazdy, to Leon jest w stanie wygrać mistrzostwa. Powinnaś być z niego dumna.
- Jestem. Nie wątpię w to, że Leon jest najlepszy i z całą pewnością zajmie pierwsze miejsce! Wspaniale śpiewa, tańczy... Teraz jeszcze jeździ... W ogóle jest taki cudowny... - rozmarzyłam się.
- Co ta miłość robi z człowiekiem... - westchnęła Lara.
- A ty? Nie jesteś zakochana?
- Ta... W motorach. Nie no, jest taki jeden, ale... To nie wypali.
- Dlaczego nie? Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz...
Lara wcale nie jest taka zła, jak myślałam... Fajnie mi się z nią rozmawia, ale nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego właśnie ona mi się przyśniła? Jest w kimś zakochana, więc niemożliwe, żeby chciała zniszczyć mój związek z Leonem. Nic nie rozumiem...
Leon dojechał na metę i wrócił do nas. Od razu rzuciłam mu się na szyję.
- No stary, pobiłeś swój rekord. Coraz lepiej ci idzie! - stwierdziła.
- Się wie! W końcu jestem taki wspaniały!
- Jakbym słyszała Violettę! - wtedy zaczęła mnie przedrzeźniać - A Leon jest taki cudowny! I taki idealny!
- Ja tak nie mówię! - zaprotestowałam.
- Ale bardzo podobnie!
Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, głównie o mistrzostwach Leona, a potem on odprowadził mnie do domu.
Lara
Jest mi smutno... Dziwnie się czuję po dzisiejszym dniu, ale przecież nie mogłam jej powiedzieć, że chłopak, który mi się podoba to Leon... Oni są taką ładną parą... Nie mogę tego zniszczyć... Nie jestem taka! Ale to nie moja wina, że się w nim zakochałam... Mimo wszystko, nic nie mogę z tym zrobić... Leon jest przy niej szczęśliwy... Widać, że świata poza sobą nie widzą. Nie mogę im o tym powiedzieć. Nie mogę. Wystarczy mi, że będę mogła obserwować, jak jeździ, jak się śmieje... Nie chcę mu zniszczyć życia. Violetta wydaje się bardzo miła i zasługuje na szczęście, a ona i Leon najwidoczniej są dla siebie stworzeni... No cóż...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto rozdział 67
Jak Wam się podoba?
Następny w piątek albo w sobotę :)
Angiee