wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 54


Violetta
   Współczuję Ludmile. Ona i Elisa były ze sobą bardzo zżyte... Mam nadzieję, że moja przyjaciółka dowie się wreszcie prawdy. Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę, a potem zeszłyśmy na dół po coś do picia. Później Ludmiła musiała już iść przygotować się do imprezy.
-Córeczko-tata podszedł do mnie z jakimś chłopakiem ze złamaną ręką-To jest Federico. Jest synem naszych znajomych i będzie z nami mieszkał. Zostawię was samych, żebyście się lepiej poznali.
-Jestem Violetta, miło mi cię poznać.
-Violetta? Masz na imię Violetta? A nie jesteś przypadkiem dziewczyną Leona?
-Tak-odpowiedziałam, ale nie za bardzo wiedziałam, o co chodzi dopiero po chwili się zorientowałam-Ty jesteś ten Federico, który razem z Marco bił się z jakimiś kolesiami.
-We własnej osobie. Ja wiem o tobie same dobre rzeczy. Od Leona dowiedziałem się mnóstwa twoich zalet, ale widzę, że ty znasz mnie tylko jako tego, który wdaje się w bójki. Nie no... -zaśmialiśmy się.
   Ten Federico jest naprawdę miły. Polubiłam go.
-Idziesz też na imprezę do Leona?-zapytałam.
-Tak. Mówił mi o niej i śmiał się, że nie może się doczekać, aż zobaczy dwie kaleki... Tak swoją drogą... Jest już 18.40...
-O mój Boże! A ja nie jestem gotowa!-szybko wbiegłam po schodach na górę. 
   Ubrałam sukienkę i wymalowałam się. Zajęło mi to 10 min. Wow! Jak chcę, to potrafię się pospieszyć! Szybko zbiegłam z powrotem na dół i razem z Federico poszliśmy do Leona. Na szczęście dom mojego chłopaka jest niedaleko, więc doszliśmy tam w 5 min. 
   Zadzwoniliśmy do drzwi. Szybko otworzył je Leon. Był zdziwiony, że przyszłam razem z Fede.
-Cześć-pocałował mnie w policzek i zwrócił się do chłopaka-Miło cię znowu widzieć, a gdzie druga kaleka?-zapytał i szukał wzrokiem, jak się domyślam, Marco.
-Śmieszne, Verdas, śmieszne. Wiesz, że od dzisiaj będę mieszkał u twojej dziewczyny-Leon spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową na znak, że mówi prawdę.
-Że co? Nie, no piękny prezent urodzinowy... 
-Nie bądź taki zazdrosny...
-Nawet mnie nie denerwuj. O! Idzie druga kaleka!-zawołał Leon, gdy w naszym kierunku szedł Marco z Fran.
-Zamknij się, Verdas!-odpowiedział mu Marco.
   Marco, Francesca i Federico weszli do środka, a ja zostałam z Leonem i oczekiwaliśmy na resztę gości. Nie musieliśmy długo czekać. Po chwili wszyscy zaczęli się schodzić. Najpierw Naty i Maxi, potem Ludmiła i Tomas. Bum! Tomas... Spojrzałyśmy po sobie z Lu i czekałyśmy na reakcję chłopaków...
-Leon.
-Tomas.
   Przynajmniej się nie pobili.
-Najlepszego-powiedział oschle Tomas, podając prezent Leonowi.
-Dzięki-odpowiedział niechętnie.
-Postarajcie się trochę!-powiedziałyśmy jednocześnie.
-O co wam chodzi? Przecież się nie kłócimy-powiedział Tomas.
-Właśnie, chociaż w tym się zgadzamy-zwrócił się do Hiszpana.
   Weszli do środka, a my przywitaliśmy resztę gości, czyli Andresa, który nadal uważa Leona za kosmitę, Braco i Napo i uczyniliśmy to samo. W salonie grała muzyka i było jedzenie, ale i tak przez cały czas siedzieliśmy na dworze, gdzie była scena. Leon, Maxi, Fede i Marco weszli na scenę i zaczęli śpiewać. Na początek była to piosenka "Are you ready for the ride". Tomas chyba już się przyzwyczaił do naszego towarzystwa, bo zaczął rozmawiać z Andresem. Tłumaczył mu, że Leon nie został porwany... Postanowiłam wziąć Ludmiłę i pójść do Fran i Naty. Muszą się wreszcie pogodzić!
   Razem z Lu podeszłyśmy do dziewczyn.
-Hej-powiedziała nieśmiało blondynka.
-Cześć Ludmi-odpowiedziała Naty. Próbowała być miła, ale chyba wciąż nie potrafi zapomnieć o dawnej Ludmile.
-Dziewczyny, musicie się wreszcie pogodzić-powiedziałam stanowczo.
-Ludmiła, popełniłaś kilka błędów, ale to było kiedyś, więc w porządku-powiedziała Natalia i chyba mówiła szczerze.
-Dzięki, Naty-przytuliły się.
-Fran?-spojrzałam na nią.
-Po co? Ona się nigdy nie zmieni! Oplotła sobie ciebie wokół palca tak, jak kiedyś Naty! Ty tego nie widzisz, bo kiedyś się przyjaźniłyście. Tylko, że to nie jest ta sama Ludmiła! Ona jest...-mówiła zdenerwowana Francesca, ale przerwałam jej.
-Fran!
-Nie, Vilu. W porządku, nie dziwię im się...-powiedziała smutno i odeszła.
-Fran!-krzyknęłam na nią i pobiegłam za Ludmiłą.
-Przesadziłaś...-usłyszałam Naty, która już po chwili była obok mnie i Lu.
Ludmiła
   Słowa Francesci sprawiły mi przykrość, ale nie mogłam mieć jej tego za złe... Wszystkim wyrządziłam tyle złego i Fran miała prawo być na mnie zła. Wcale jej się nie dziwię, ale mimo to bardzo mnie zabolały te słowa, bo wtedy nie byłam sobą, a teraz jestem i już nikt mi w to nie uwierzy...
-Lu...-podeszły do mnie dziewczyny-Wszystko okej?
-Tak...-odpowiedziałam, ale chyba nieprzekonująco.
-Fran czasem nie wie, co mówi...-zaczęła Naty.
-Ale ma rację. Dziewczyny, ja już lepiej pójdę do domu. Nie chcę wam psuć imprezy.
-Co ty mówisz, Lu!? Nie przejmuj się słowami Francesci, tylko baw się-powiedziała Violetta.
-Vilu, nie chcę, żebyście jeszcze się przeze mnie pokłóciły... To twoja przyjaciółka.
-Tak, ale jestem też twoją przyjaciółką. Chodź.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto rozdział 54
Jak Wam się podoba?
Następny, mam nadzieję, 
że do piątku dam radę ;)

*Angelika*

8 komentarzy:

  1. Bardo fajny rozdział :D
    Fede! <3
    Biedna Lu :<
    Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, z zaciekawieniem czekam na kolejny, tylko... Może niech będzie dłuższy i opowiadanie o imprezie tam ? Może niech troszkę się zadzieje ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się podobał.
    A Leon wydawał się trochę zły, a zarazem zazdrosny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdzial. Kocham Fede;* <3

    OdpowiedzUsuń
  5. fajne

    zapraszam do mnie
    http://modaistylgwiazd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawie piszesz! ;) zapraszam http://littlee-thiinggss.blogspot.com/ obserwujemy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na kolejny! Lubię czytać twoje posty ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam do mnie http://violetta-opowiadanie1.blogspot.com/
    P.s Masz super bloga!!!

    OdpowiedzUsuń