niedziela, 23 lutego 2014

6.~ A już miało się udać...

*

- Bateria mi padła.
    Czyli jeszcze trochę sobie poczekam, pomyślała Violetta.
- Chodź do mnie, to sobie podładujesz - powiedziała i razem z Federico ruszyła w drogę do jej nowego, strasznego, pustego, smutnego domu - Dobra, może pogadajmy o czymś, co mnie nurtuje od pół roku... Co z tobą i Lu? Rozmawialiście?
- Wiesz... - powiedział cicho - Bo ja ten... Chciałem i w ogóle.. Ale... No jakoś tak wyszło...
- Fede! - krzyknęła - Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ona musi teraz cierpieć.. Ty zresztą też... Mylę się?
- Słuchaj, ja wiem, że ty uważasz, że ona też coś do mnie czuje, ale to jest niemożliwe. Przecież... Nie, niemożliwe. Niemożliwe i tyle.
- No błagam cię, bzdury gadasz. Byś pogadał, a nie tchórzysz...
- Co? Ja? Ja, Federico Renzo i miałbym się wstydzić rozmawiać z dziewczyną? - zaśmiał się nerwowo.
- Dobra, dobra. Jak z nią nie pogadasz, to będziesz żałował.
*

   Kiedyś diva, przemądrzała, zarozumiała diva, która nie liczyła się ze zdaniem innych "mniej utalentowanych, gorszych" ludzi, udawała szczęśliwą, ale w głębi duszy czuła, że czegoś jej brak. 
   Dzisiaj dobra, pomocna, miła i uprzejma, dobra diva. Zna swoją wartość, pewna siebie, ale na dobry sposób. Lekko smutna, stęskniona za pewnym chłopakiem, próbująca udawać, że daje sobie radę, ale już nie wychodzi jej to tak, jak kiedyś. W środku szczęśliwa, mimo wszystko jest szczęśliwa, bo może być sobą, prawdziwą sobą i poznała kogoś wyjątkowego, na kogo czeka z niecierpliwością.
   Ona, Ludmiła Ferro. 
- Ludmi, tęsknisz za Federico?
- Co? Ja? Fran, nie żartuj. - zaśmiała się.
- Przecież wiem, że chciałabyś go zobaczyć. Zresztą nie tylko niego, Violettę też. Mi też ich brakuje. Może i się kłócicie, i to strasznie, ale to z miłości... Jeśli tego nie wiesz, to wie to twoje serca. Jego nie oszukasz, Ludmiła. Rozum możesz okłamać, możesz nim manipulować, ale serca nie oszukasz. 
   Francesca poklepała Blondynkę po ramieniu i uśmiechnęła się pokrzepiająco. 
- Będzie dobrze - powiedziała i odeszła.
   Ma rację? Ma. Ona chyba zawsze ma rację, ale... Ludmile ciężko się do tego przyznać. Wie, że uczucia biorą górę, ale czuje, że nie powinno tak być. Może się myli? Może, ale nie jest jeszcze gotowa do tego, by
się przyznać do miłości, by się przyznać do uczucia, które przepełnią ją całą, do tęsknoty tak strasznej, że nie potrafi skupić się na niczym. Wszystko przypomina jej jego. Wmawia sobie, że to chwilowe i że to nie przez tego chłopaka. Oszukuje rozum, a serce... Serce mówi "Kochasz" i co noc, w każdym kolorowym śnie krzyczy to imię. Federico.
   Chciałaby porozmawiać z Violettą. Chciałaby posłuchać jej rad, chciałaby pomilczeć z nią i wypłakać się. Tęskni, ale ona ją zostawiła... Znowu? Przecież Vilu taka nie jest... Ferro nie mogła w to uwierzyć. Sama nie rozumiała. Nie rozumiała niczego, co się stało. Niczego. Wiedziała jedno. Jest jakiś powód. Tylko jaki? Może Fran ma rację, że coś się stało... Zawsze jest jakiś sposób, żeby się skontaktować... Może nie chciała? A... Może nie mogła? Jest jakiś powód.
*

- Tato, nie uwierzysz, kogo spotkałam! - krzyknęła uradowana, wchodząc do domu,
- Violetta, nie mam teraz czasu. Pracuję.
   Jak zawsze, pomyślała. German siedział przy stole w salonie i nawet nie spojrzał na córkę i jej towarzysza. Był wpatrzony w walające się po całym stole kartki z ważnymi danymi.
- Ale spotkałam Federico. - powiedziała, a ojciec gwałtownie podniósł głowę. Był zdziwiony, zszokowany, zaskoczony. Nawet się nie uśmiechnął.
- Dzień dobry, Federico. Miło cię znowu widać - powiedział starając się być miłym, ale wyszło jak zwykle - oschle i ponuro.
- Dziękuję za entuzjazm - powiedziała pod nosem, ciesząc się, że tata nie usłyszał jej słów. Był zbyt zamyślony.
- Witam. Mnie również miło pana widzieć. Cieszę się, że was tu znalazłem. To przeznaczenie - zaśmiał się.
- Możliwe... - odpowiedział i wrócił do pracy.
   Przyjaciele poszli na górę. Szybko podłączyli telefon do ładowarki.
- Pisz - podał numer telefonu do Francesci. Violetta zapisała go na kartce. Następnie Federico nacisnął zieloną słuchawkę i usłyszał sygnał. Pierwszy, drugi...
- Halo, Federi... - nagle się rozłączyło...
- Co jest? - uderzał otwartą dłonią w telefon.
- Prąd. 
- Co prąd?
- Najwidoczniej korki wysiadły i prąd się wyłączył... Zadzwońmy z mojej. Jest naładowana. Potem powiem tacie, żeby to naprawił. Zresztą na pewno już się tym zajmuje.
   Wystukała w telefonie numer zapisany na kartce i już miała zadzwonić, ale drzwi nagle się otworzyły. Do pokoju wparował tata Violetty i wyrwał jej telefon z ręki. 
- Tato! - zdenerwowała się i zdziwiła jednocześnie - Oddaj mi telefon!
- Ja... - jąkał się - Przepraszam, ale muszę... Muszę pilnie zadzwonić... Prąd wysiadł, a ja... Padła mi bateria, a muszę szybko zadzwonić. Praca jest ważniejsza, kochanie. - pocałował córkę w czoło i wyszedł z pokoju. 
   Violetta opadła zrezygnowana na łóżko.
- A już miało się udać...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zdążyłam.
Musicie być bardziej cierpliwi... 
Cieszę się, że czekacie na rozdział, ale spokojnie.
Przecież obiecałam, a zawsze dotrzymuję słowa :)
Nie jest super długi, ale krótki też nie jest :))
Mam nadzieję, że się podoba <3

Angiee

niedziela, 16 lutego 2014

5.~ Coraz bliżej rozwiązania zagadki...

*

- Leon, musimy porozmawiać.
   Stanowczość Francesci zawsze przyprawiała wszystkich o dreszcze, ale w tym momencie Leon miał to gdzieś. Nie interesowało go, co ma do powiedzenia jego przyjaciółka, jeśli ich relacje można nazwać przyjaźnią... To skomplikowane. Byli przyjaciółmi, ale po odejściu Violetty to się zmieniło... Jednak wczoraj zachowywali się jak przyjaciele, a teraz?
- Co jest?
   Teraz znowu Leon Verdas przybrał postać oschłego podrywacza. Aktualnie przytulał jakąś ładną brunetkę, którą Francesca widziała po raz pierwszy. I najwidoczniej chłopak nie miał zamiaru zwracać większej uwagi na Włoszkę, ponieważ był zajęty dziewczyną i nawet nie spojrzał na Fran.
- Sami - powiedziała dając do zrozumienia kolejnej zabawce Leona, żeby odeszła.
- Zobaczymy się później - mrugnął do brunetki, pocałował ją, a ta poszła w stronę sali Beto. - Fran, jeśli zamierzasz mnie pouczać, to daruj sobie, okej? Pomogłem ci z Marco. Tyle.
   Chłopak założył skrzyżowane ręce na piersi i podniósł lewą brew, co wyglądało zabawnie, choć wcale nie miało tak być. Francesca powtórzyła ten ruch, przedrzeźniając przyjaciela. Zawahała się. "Powiedzieć mu? A może nie?". Chciała by wiedział, ale nie była pewna, jak zareaguje... Co jeśli znowu będzie miał nadzieję i zawiedzie się? Nie chciała patrzeć ten ból w jego oczach, który widziała po wyjeździe Violetty. Leon od początku udawał twardziela, ale nie udało mu się oszukać przyjaciółki.
- Nie przyszłam, żeby cię przekonywać - powiedziała wreszcie - Chcę, abyś coś wiedział.
- Dobra, miejmy to już za sobą. Veronica na mnie czeka. Mów. Szybko.
- Violetta dzwoniła.
   To imię. Imię, które chyba już zawsze będzie tak na niego działało. Zaniemówił. Włoszka w jego oczach widziała coś dziwnego... Po części szczęście, a po części złość, rozczarowanie, obojętność... Może rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby o niej zapomniał i cieszył się życiem bez Violetty? Ale czy to możliwe? Czy inna dziewczyna może dać mu szczęście? Dać mu taką miłość, jaką dała mu Violetta? Nie. Tylko ona, tylko Vilu może sprawić, żeby na jego twarzy znowu pojawił się szczery uśmiech.
- Co z tego? - rzucił obojętnie.
- Leon... Przestań udawać, że cię to nie interesuje. Kochasz ją, a ona ciebie. Jest w...
- Nie chcę słuchać o Violetcie! - przerwał jej Leon. - Mam dość. Dlaczego po prostu nie zostawicie mnie w spokoju? Violetta to przeszłość. - chciał odejść, ale Francesca stanęła mu na drodze.
- Nie chcesz nawet wiedzieć, co u niej?
- Wszystko z nią okej, prawda? - zapytał. "Wiedziałam, jednak się martwi", pomyślała Fran.
- Tak, na to wygląda - Leon spojrzał na nią pytająco - To Naty z nią rozmawiała, nie ja, ale jak tylko się z nią skontaktuje, a teraz będzie to już łatwiejsze, to dam ci znać.
- Nie. Nie chce nic o niej wiedzieć. Wystarczy, że powiesz mi, czy ma się dobrze.
   Odszedł.
- Muszę się z nią skontaktować. - postanowiła - Koniecznie.
*

- Jak to wypadek? - zdziwił się Federico.
- Jechaliśmy samochodem, a jakiś samochód wyprzedzając nas zderzył się z ciężarówką i tak jakoś uderzył w nas. To były ułamki sekund i już niczego nie pamiętałam... - powiedziała cicho Violetta i dodała smutno - Moja mama tam zginęła...
- Co? - przytulił ją - Tak mi przykro. Dlaczego nie wróciłaś? Przecież jesteś już dorosła.
- Wiem, ale nie mogłam go zostawić... Tata nie wróci. Nie chce wrócić, a ja... Bardzo chcę, ale nie zostawię go teraz samego. Nie mogłabym. Nawet nie wiesz, jak on to przeżywa... Po raz kolejny ją straciliśmy, ale teraz... Teraz mama już nie wróci... Mamy tylko siebie. Nie mogę go tu zostawić.
- Masz jeszcze nas - powiedział, a Violetta pokręciła przecząco głową.
- Przed chwilą rozmawiałam z Naty... - zatrzymała się na chwilę, po czym ze łzami w oczach mówiła dalej. - Oni mnie nienawidzą, Federico. Nie chcą, żebym wróciła.
- Nieprawda, Vilu. Też z nimi rozmawiałem. Okej, może są trochę źli i rozczarowani, ale to dlatego, że nie znają prawdy...
- Nie chcą mnie znać. Nie chcę, żeby cierpieli. Skrzywdziłam ich.
- Mówisz o Leonie? Naty ci powiedziała? To, że stał się chamem i podrywaczem, to nie jest twoja wina...
- Co? - zdziwiła się dziewczyna. Federico opowiedział jej o zachowaniu Leona. Była zszokowana. Już rozumiała, co Natalia miała na myśli mówiąc, że go zniszczyła. Ma rację - To wszystko moja wina.
- Nie możesz tak myśleć. Oni nie mają racji. Musisz im wszystko powiedzieć. Zrozumieją. Przyjaciele zawsze rozumieją. Zobaczysz - pocieszał ją chłopak.
- Dla nich już nie jestem przyjaciółką.
- Nie mów tak. To prawda, że wszyscy zwątpili w twoją uczciwość, ale jest jedna osoba, która ciągle próbuje dowiedzieć się prawdy na temat twojego zniknięcia... - Violetta spojrzała na niego pytająco - Francesca. Kłóci się ze wszystkimi, żeby cię bronić.
- Naprawdę? - zapytała z nadzieją w głosie - Ale... Dlaczego nie odpisała na moje listy? Pisałam do wszystkich. Nikt nie odpisał. Nikt, Fede.
- Coś jest nie tak... Nie mówili nic o żadnych listach. Zaraz wszystko wyjaśnimy. Zadzwonię do Fran i przy okazji podam ci jej numer. Teraz już będziecie mogły się skontaktować.
   Violetta czuła się szczęśliwsza. Wiedziała, że jest już coraz bliżej. Coraz bliżej Francesci, przyjaciółki, za którą tak bardzo tęskniła... Coraz bliżej rozwiązania zagadki...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Proszę i przepraszam.
Wiem, że musieliście długo czekać,
a do tego rozdział jest krótki, ale wybaczcie. 
Skręciłam kostkę, jestem chora, a jutro idę do szkoły...
Nie wiem, jak to wytrzymam, ale jakoś dam radę.
Następny będzie na czas, obiecuję <3

Jak tam TC Lodo? Podobał się?
Czy Wy też uważacie, że ona jest cudowna, wspaniała, niezwykła i idealna?
Toda Polonia ama Lodo <3

Besos,
Angiee





środa, 5 lutego 2014

Dziękuję :**


Kochani moi!

Dziękuję Wam za ponad 200 000 wyświetleń <3
Dzisiaj mija 9 miesiąc tego bloga, więc dziękuję za to, że ze mną jesteście :**

Rozdział w weekend :)

Zapraszam do głosowania: LINK

Angiee

poniedziałek, 3 lutego 2014

4. ~ Przypadkowe spotkanie...

*

 Serce biło jej bardzo szybko. Nie mogła uwierzyć, że wreszcie będzie mogła porozmawiać z przyjaciółmi, wszystko im wytłumaczyć i poczuć ich wsparcie, którego bardzo potrzebowała. Tak bardzo chciała ich znowu zobaczyć, a teraz wiedziała, że to się może stać szybciej niż myśli... Violetta była bardzo szczęśliwa, gdy tylko usłyszała głos Natalii. Wiedziała, że teraz wszystko się zmieni... na lepsze.
- Halo? - powtórzyła Natalia - Lena, jesteś tam?
- N-nie - odpowiedziała, gdy doszła do siebie - Tu Violetta.
- Violetta? Jak to Violetta? - nie dowierzała Hiszpanka. 
- Naty, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię słyszę. Muszę wam wszy... - powiedziała uradowana, ale dziewczyna jej przerwała.
- My nie podzielamy twojego szczęścia. Jak mogłaś nam to zrobić?! Jak mogłaś zrobić to Leonowi?! 
   Violetta była bardzo zdziwiona, nie wiedziała, co powiedzieć. Słowa Natalii bardzo ją zraniły, ale doszła do wniosku, że ona też ich zraniła. Zraniła ich swoim zniknięciem, ale przecież napisała tyle listów, w których wszystko wyjaśniła. Może to nie wystarcza? Naty ma rację obwiniając ją?
- Co? Naty, ja przecież... Przecież nie chciałam. Napisałam Wam...
- Nie chciałaś?! Przez pół roku się nie odzywałaś! Nie mieliśmy pojęcia, co się z tobą dzieje, martwiliśmy się, a ty? Nic cię to nie obchodziło! Nawet nie wiesz, przez co przeszliśmy... Nawet nie wiesz, co musiał przechodzić Leon... Zdajesz sobie sprawę z tego, że go najbardziej skrzywdziłaś? Zniszczyłaś go!
- Co? O czym ty mówisz, Naty? Ja...
- Dobrze wiesz, o czym mówię... Mam do ciebie tylko jedną prośbę, Violetta. Nie wracaj.
   Rozłączyła się. 
   Violetta była nieco zdezorientowana. Nie rozumiała, co się przed chwilą stało. Wiedziała jedno. Nie tak wyobrażała sobie tą rozmowę. 
- Co jest, Vilu? - zapytała Lena - W porządku? Co ci powiedziała Naty?
   Dziewczyna tylko pokręciła głową, oddała telefon dziewczynie i wyszła ze szkoły. 
   Dopiero teraz dotarły do niej słowa Natalii. "Pół roku się nie odzywałaś" Jak to nie? Przecież pisała listy, setki listów, ale nigdy nie dostała odpowiedzi...
   Zabolało ją, że oni nie chcą, by wracała. Przecież... Przecież są przyjaciółmi. Tak się nie zachowują przyjaciele, ale... Może Natalia ma rację? Może, jeśli Violetta wróci, to jeszcze bardziej ich zrani, zrani Leona... Tego nie chce. Nie wybaczyłaby sobie.
   Najbardziej dręczą ją słowa, że zraniła Leona. Nie rozumiała.... Do niego wysłała najwięcej listów. Do niego, do Francesci i do Angie. Jak to możliwe, że po tym, co tam napisała oni uważają, że nie dawała znaku życia, że miała ich gdzieś? Może Leon po prostu przestał ją kochać? Tak bardzo chciałaby cofnąć czas i przeżyć na nowo ten koszmarny dzień, w którym stało się tyle złego. Ale nie mogła. Myliła się myśląc, że wszystko będzie okej, że wszystko się ułoży, że będzie szczęśliwa. 
   Tak bardzo tęskniła za Leonem... Chciała go zobaczyć. Potrzebowała go. A on? Czy on jej potrzebuje? "Zniszczyłaś go."
- Co to znaczy? - zapytała sama siebie. 
   Nie znała odpowiedzi. 
   Przechadzała się ulicami Madrytu. Szła zapłakana, nie zważając na ciekawskich przechodniów przyglądających się jej. Nie potrafiła powstrzymać łez. Ten ból, którego dnie potrafiła opisać łamał jej serce na milion kawałków... Tęsknota za Leonem, za jego ramionami, za jego pocałunkami z każdą chwilą coraz bardziej ją zabijała...
   Czy może być jeszcze gorzej? 
   Zamyślona wpadła na pewnego chłopaka...
- Jak łazisz?! - "Jednak może." Pomyślała.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię.
*

- Jak to Violetta dzwoniła? - spytała Francesca wchodząc do Studia razem z Marco.
   Podeszli do przyjaciół zdezorientowani. Nie wiedzieli, co stało się przed chwilą. Czyżby Włoszka się przesłyszała? To wszystko było jakieś dziwne, ale dziewczyna miała nadzieję, że to wszystko prawda, że Violetta znalazła sposób, żeby się z nimi skontaktować i tak zrobiła.
- Dzwoniła z telefonu Leny. Sama byłam zdziwiona - odpowiedziała Naty, przytulona do Maxiego.
- I co? Co mówiła? - pytała Ludmiła.
- Wiesz... Nic konkretnego, ale była szczęśliwa... Po tym wszystkim i tak się cieszyła. Jak ona śmie? - powiedziała smutno Natalia - Powiedziałam jej, że skrzywdziła nas, a przede wszystkim Leona. Poprosiłam, żeby nie wracała, ale teraz... Teraz mam wyrzuty sumienia... Może nie powinnam jej tak traktować?
- Dobrze postąpiłaś. Leon nie powinien od nowa tego wszystkiego przechodzić, jeśli znów zechciałoby się jej nas opuścić. To nasza przyjaciółka, ale tak będzie lepiej - powiedział Maxi przytulając do siebie dziewczynę.
- Tak, chyba zgadzam się z Maxim - powiedziała Camila, a gdy tylko zobaczyła zniesmaczoną minę przyjaciółki, spojrzała na nią smutnym wzrokiem i wytłumaczyła się - Fran, wiem, że bronisz Violi, ale tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Lepiej po prostu o niej zapomnieć i przestać się przejmować.
- Jak możesz tak mówić?! - zdenerwowała się Francesca i wybiegła z pomieszczenia. Zaraz za nią wybiegł Meksykanin.
- Nie przejmuj się Cam, ona ochłonie - pocieszał ją Broduey - W końcu zrozumie, że Violetta się zmieniła i
już nie jest tą samą dziewczyną, co kiedyś...
- Nie chcę się przez nią kłócić z Fran...
- Nie będziesz. Jeszcze się pogodzicie. Wszyscy się pogodzimy - powiedział Maxi.
   Dla wszystkich są to bardzo trudne przeżycia. Francesca nie rozumiała zachowania przyjaciół, a oni nie rozumieli zachowania Francesci. Nie chcieli się sprzeczać, ale każdy miał swoje racje, tylko nie wszyscy je szanowali. Bardzo chcieli, żeby wszystko wróciło do normy, żeby znów mogli cieszyć się życiem, a nie cały czas denerwować się zaistniałą sytuacją.
*

   Podniosła wzrok i zauważyła dobrze znaną jej postać. W pierwszej chwili nie wiedziała, co się dzieje, nie wierzyła własnym oczom, ale ucieszyła się. Cieszyła się jak małe dziecko. Właśnie ujrzała swojego przyjaciela. Federico. Czy to znak? Przeznaczenie? Spotkali się właśnie tutaj, w Madrycie, gdy nic jej się nie układało.
- Fede! - krzyknęła i rzuciła mu się na szyję - Co ty tu robisz?
- Ja jutro mam tu koncert, ale co ty tu robisz? Płakałaś? - pytał, ale po chwili wszystko do niego dotarło - Słyszałem o wszystkim. Dlaczego wyjechałaś?
- To nie tak, Federico. - odpowiedziała smutno - Mogę ci o wszystkim opowiedzieć, jeśli masz chwilę.
- Jasne, to co? Idziemy na lody?
   Zgodziła się. Kupili sobie dwa lody truskawkowe i usiedli na pobliskiej ławce. 
   Violetta była bardzo szczęśliwa, że wreszcie może się komuś zwierzyć i to komuś takiemu, jak Federico. Oni zawsze byli ze sobą bardzo blisko, zawsze dobrze się dogadywali i wspierali siebie nawzajem, gdy jeszcze mieszkali razem. Dziewczyna czuła się jakby odzyskała część jej dawnego życia. Zapomniała o tym, że ma zaraz zajęcia. Teraz cieszyła się, że spotkała przyjaciela.
   Federico również cieszył się, że spotkał przyjaciółkę. W głębi duszy wiedział, że zaraz dowie się prawdy, że będzie już w stu procentach pewien, że ich przyjaciele nie mieli racji obrażając Violettę. Wiedział, że już niedługo wszystko się wyjaśni.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Może być?
Byłam bardzo zajęta, ale udało mi się znaleźć chwile, by coś naskrobać :)
Skończyły mi się ferie i czas wracać do szkoły...
Niestety, teraz będę miała mniej czasu na pisanie, 
więc rozdziały będę dodawać raz w tygodniu,
a przynajmniej się postaram :))

Ten rozdział jest 100 postem na tym blogu.
Dziękuję Wam bardzo za to, że wciąż ze mną jesteście.
Wiem, że często to mówię, ale wiecie, że Was kocham, co nie?

To tyle,
przypominam o głosowaniu LINK
Dziękuję Wam <3

Teraz zmykam na kółko teatralne :D

Angiee